Trójmiasto pokochało whisky
Tydzień temu zapowiadaliśmy jeden z największych festiwali whisky. Wydarzenie przyciągnęło mnóstwo gości! Ponad 200 gatunków whisky, warsztaty, szkolenia, a na koniec licytacja najlepszej single malt na świecie. Uczestnicy pierwszej edycji Whisky Live Sopot nie mogli narzekać na brak atrakcji! W artykule - krótka fotorelacja.
Impreza była promowana jako pierwsza lokalna odsłona wydarzeń organizowanych pod szyldem Whisky Live. Początek festiwalu zaplanowano na godzinę 13:00, jednak pierwsi goście zaczęli pojawiać się w Hotelu Sheraton już godzinę wcześniej, by posłuchać wykładu o tym, jak zarabiać na whisky. Prowadzącym był organizator eventu, Jarosław Buss, który cierpliwie odpowiedział na wszystkie pytania.
Każda z osób na festiwalu otrzymała butelkę wody, katalog wystawców oraz kieliszek do degustacji - pamiątkę festiwalową. Whisky Live Sopot odbywał się na dwóch poziomach. Długi korytarz prowadzący do sali głównej pełnił rolę strefy relaksu. Rozłożone leżaki oraz stoły z czasopismami doskonale wpisały się w nadmorski klimat Sopotu. Przy wejściu do sali głównej znajdował się sklep z rozległą ofertą wszystkich alkoholi serwowanych na stoiskach. Można było je nabyć w okazyjnej cenie, niższej o podatek VAT (23%). Dostępne na ladzie oraz stołach cenniki były sporym ułatwieniem dla niezdecydowanych i oszołomionych liczbą trunków klientów.
Organizatorzy obiecywali podróż smakową po wszystkich zakątkach świata i słowa dotrzymali. Przestronna sala Marco Polo pomieściła kilkudziesięciu wystawców. Highland Park, Glenfiddich, Glenmorangie, Dewars, Teeling – to tylko niektóre z dostępnych marek. Stoisko Ardbega kusiło premierowym Kelpie – whisky dojrzewającą w beczkach wykonanych z dębu, rosnącego nad Morzem Czarnym. Bacardi przyciągał wzrok uczestników zamkniętą w specjalnej gablocie, trudną do zdobycia szkocką 31-letnią Craigellachie. To właśnie ona kilka tygodni wcześniej w Londynie podczas World Whiskies Awards została wybrana najlepszą single malt na świecie. Butelka była przeznaczona do licytacji, a na stoisku można było spróbować jej młodszej 13-letniej wersji. Do degustacji Teelinga zachęcał brand ambasador marki, Mark Halvey, prawdziwy Irlandczyk z krwi i kości. Obecność zagranicznego gościa nie była jedyną niespodzianką przygotowaną przez Teelinga. W lobby serwowano przepyszne, orzeźwiające koktajle na bazie tego trunku.
Na drugim poziomie można było znaleźć kolejne premiery. Na stoisku organizatora, firmy Tudor House, dostępna była włoska Puni, kusząca wyjątkowym kształtem docenionym przez ekspertów. W 2016 roku została wyróżniona tytułem najlepszy design roku. Nie mniejsza kolejka ustawiła się do islandzkiej Floki. Ta whisky (w zasadzie „niepełna” - nie leżakowała jeszcze pełnych trzech lat, stąd nazywana jest young malt’em) cechuje się tym, że do jej produkcji używa się wysuszonych owczych odchodów. Ostatnia z premier przywędrowała z Austrii - Waldviertler Whisky JH, goście byli zachwyceni tym słodkim trunkiem, pachnącym miodem i wanilią, dostępnym również w wersji z prażonym słodem. Honoru gospodarzy broniła polska marka SEN, znana ze szczególnej dbałości o swoje alkohole - od zebrania owoców po napełnianie butelek – wszystko jest robione ręcznie. Z myślą o tych, którzy zamierzali próbować kolejnych whisky poza festiwalem przygotowano Stację Dram, na której można było się zaopatrzyć w buteleczki kilkudziesięciu gatunków Whisky single cask. Większość degustowanych whisky była darmowa w cenie biletu. Dla tych, którzy nie pokochali „szkockiej” przygotowano rumy, koniaki, a nawet wódki.
Pogoda okazała się prawdziwym sprzymierzeńcem festiwalu, z czego skrzętnie korzystali uczestnicy Whisky Live Sopot. Do ich dyspozycji był taras z pięknym widokiem na morze i sopockie molo. Z każdą kolejną godziną przybywało osób, sączących whisky i napawających się morską bryzą. Część gości zdecydowała się nawet wynieść krzesła i fotele na zewnętrzny taras.
Organizatorzy festiwalu postawili również na edukację. Na imprezie nie mogło zabraknąć sesji Masterclass, od dawna wpisujących się w festiwalowy krajobraz. Mark Harvey poprowadził sesję „Teeling – magia beczki”. Poza nią odbyły się również dwie inne - „Glenfiddich” oraz „Glenmorangie i Ardbeg, czyli Piękna i Bestia w świecie whisky” z możliwością degustacji premierowego Kelpie. W cenie biletu można było wziąć udział w warsztatach prowadzonych przez Przemysława Gwardzika, właściciela Pracowni Red Wine and Whisky. Uczestnicy warsztatów dowiedzieli się, gdzie tkwi tajemnica whisky oraz czy rodzaj użytej beczki ma znaczenie.
Festiwal zakończył się długo oczekiwaną licytacją pochodzącej z regionu Speyside 31-letniej Craigellachie – whisky o zaskakujących aromatach, w których jak twierdzą eksperci - naprzemiennie odkryć można słodkie owocowe oraz bardziej wytrawne ziołowe nuty. Wyjątkowy okaz został nabyty za kwotę 2,5 tysiąca złotych.
Pierwsza edycja Whisky Live Sopot okazała się udanym projektem. Doskonała lokalizacja oraz obszerna przestrzeń festiwalowa sprzyjała wymianie opinii i zdań na temat trendów na rynku whisky. Organizatorzy zadbali o miejsca siedzące dla wszystkich gości. Bogaty program wydarzenia nie pozwalał narzekać na nudę. Ostatni uczestnicy wydarzenia opuścili hotel kilkanaście minut po godz. 21. Trójmiasto zdecydowanie przekonało się do smaku whisky!