mobile
REKLAMA

Gdańsk miastem dla turystów czy mieszkańców?

Znalezienie stosunkowo taniego lokalu, wynajętego na stabilnych warunkach zakrawa na cud. Jak podaje portal Bankier.pl w kwietniu tego roku koszty nieruchomości w Gdańsku okazały się wyższe niż w stolicy. Zdaniem działaczy Ruchu Sprawiedliwości Społecznej, negatywny wpływ na ceny lokali w całym mieście wywiera masowa turystyka zagraniczna, która nadaje lokalnemu rynkowi nieruchomości spekulacyjny charakter. Marcin Gruziński i Łukasz Bińkowski, prawnicy związani z gdańskim kołem Ruchu Sprawiedliwości Społecznej wskazują, że winą za taki stan rzeczy można obarczyć władze miasta.

Maciej Ostrowski
Gdańsk miastem dla turystów czy mieszkańców?

W którym momencie masowa, zagraniczna turystyka przestaje być dla miasta manną z nieba, a na murach zaczynają się pojawiać hasła „tourist not welcome”?

Marcin Grudziński: Gdańsk jest jednym z atrakcyjniejszych miejsc turystycznych w Polsce. Drugą przesłanką jest czynnik ekonomiczny, uzasadniający traktowanie lokali mieszkalnych jako inwestycję i lokatę kapitałową. W Gdańsku rynek mieszkaniowy od lat przyciąga zarówno inwestorów krajowych, jak i zagranicznych. Deweloperzy i związani z nimi specjaliści od marketingu oraz media skutecznie stwarzają narrację, w świetle której inwestycje w kupno mieszkań są doskonałym sposobem na to, by uzyskać z nadwyżek kapitałowych zdecydowanie większy zysk niż ma to miejsce w przypadku inwestycji w produkty bankowe. Trzecim czynnikiem jest świadoma polityka miasta. Władze miejskie sprzyjają deweloperom sprzedającym „mieszkania inwestycyjne” traktując tereny miejskie trochę jak pola na planszy do gry w Monopol. Problem polega na tym, że dochody jednorazowe,a koszty inwestycji deweloperskich mieszkańcy miasta będą ponosić przez dziesięciolecia.

Zostały więc zachwiane proporcje między różnymi obszarami działalności władz samorządowych. Zaczęto myśleć o mieście w kategoriach przedsiębiorstwa komercyjnego. Jaki wpływ na kształtowanie się tych zjawisk miała turystyka?

Marcin Grudziński: Mieszkania zlokalizowane w centrum miasta we wcześniejszych latach stanowiły część zasobu komunalnego. Przez lata szybkiej prywatyzacji zasobu komunalnego zostały wykupione z bonifikatami przez mieszkańców i stanowią łakomy kąsek dla agencji nieruchomości i biznesmenów wynajmujących przestrzeń turystom. Starsze osoby często dostają propozycje wyprowadzenia się do mieszkań położonych poza granicami miasta w zamian za przeniesienie aktu własności na firmę, bądź osobę wskazaną przez agencję.

Ludzie wierzą, że świetnie na tym zarobią? Jak to wygląda w praktyce?

Poskutkowało to nasyceniem rynku i nadmiarem podobnych inwestycji. Na Starym Mieście przeprowadzono setki takich inwestycji. Skala zjawiska była i jest tak wielka, że na skutek zakupów inwestycyjnych nastąpiła zmiana stosunków własnościowych we wspólnotach mieszkaniowych. Kiedyś większość członków wspólnoty mieszkaniowej stanowili ludzie mieszkający w danym budynku od lat. Lokatorzy znali stan budynku, który traktowali jak dobro wspólne.

W akcji informacyjnej przygotowanej przez Ruch Sprawiedliwości Społecznej jest mowa o niedoborze mieszkań po przystępnych cenach. Jak doszło do takiej sytuacji?

Marcin Grudziński: Łatwiej o mieszkanie w apartamencie niż o wynajem niedrogiego lokalu. Wiele ofert najmu jest aktualnych jedynie od listopada do czerwca. Przez resztę roku lokale zajmują turyści. Z punktu widzenia długoterminowego najemcy, taka sytuacja jest nie do zaakceptowania. Zasób lokali przeznaczanych do długoterminowego, stabilnego wynajmu ulega, w związku z tym zjawiskiem zmniejszeniu. Wszystko to skutkuje wytworzeniem się mechanizmu skutkującego wzrostem cen mieszkań. W miastach, gdzie napływ turystów jest stosunkowo niewielki, a lokale są wynajmowane pod najem długoterminowy, ceny najmu lokali zazwyczaj korespondują z przeciętnymi wynagrodzeniami uzyskiwanymi przez mieszkańców danego miasta, czy regionu. W sytuacji, gdy większa część lokali (a w Gdańsku - 30-40%) jest kupowana w celach inwestycyjnych, ceny stają się oderwane od realiów płacowych mieszkańców miasta.

Co można zrobić w krótkiej perspektywie, żeby ludzie odczuli poprawę swojej sytuacji?

Istnieją różnorodne instrumenty, z których miasto może skorzystać. Pierwszym i podstawowym działaniem jest zwiększenie nakładów na polepszanie stanu zasobu mieszkaniowego i jego powiększenie. Innym instrumentem jakim dysponuje miasto jest odpowiednie opodatkowanie osób czerpiących zyski z krótkoterminowego wynajmu lokali. Aktualnie lokale budowane ewidentnie w celach inwestycyjnych są obłożone najniższą stawką podatkową (stawka za lokale mieszkalne). Kolejne możliwości otwierają się podczas sprzedaży nieruchomości miejskich. W warunkach przetargowych, bądź zobowiązaniach nakładanych na nabywcę, można wprowadzić klauzulę zobowiązującą inwestora do wybudowania stosownej puli lokali z myślą o przeznaczeniu ich pod najem komunalny.

Wzywacie władze miejskie do działania, powołując się na możliwości prawne. Urząd Miejski mógłby wykazać dobrą wolę przeciwstawiając się bezprawnemu wyrzucaniu ludzi z atrakcyjnych inwestycyjnie terenów.

Łukasz Bińkowski: Do ewidentnie kryminalnego procederu dochodziło na obszarze ulic Kolonia Jordana i Ochota w dzielnicy Aniołki. Budynki położone przy tych ulicach szybko ulegają dewastacji za sprawą braku zainteresowania ze strony władz miasta. Do zaniedbań dochodzą liczne podpalenia i akty dewastacji ze strony nieznanych sprawców. Przy ul. Kolonii Ochota dochodziło do podpaleń zamieszkanych budynków w celu przegonienia dotychczasowych lokatorów. Na tym konkretnym przykładzie możemy zrekonstruować główne założenia polityki miasta. Od 2006r. władze miejskie zaczęły przeprowadzać kwerendę gruntów znajdujących się przy ul. Kolonii Ochota. Celem jest ustalenie statusu prawnego wszystkich nieruchomości na tym terenie. Władze miasta podpisały z wszystkimi mieszkańcami Kolonii umowy dzierżawy gruntów. Moim zdaniem było to celowe działanie, zapobiegające składaniu pozwów o zasiedzenie. Treść dokumentów charakteryzował duży stopień ogólności. W 2016r. władze miasta zaczęły wypowiadać umowy, dążąc do usunięcia dotychczasowych mieszkańców z zajmowanych terenów.

Marcin Grudziński: Z równie absurdalną sytuacją mieliśmy do czynienia na ul. Grunwaldzkiej 597. Z informacji jakie przekazali nam mieszkańcy tego budynku, wynika, że przedstawiciel miasta asystował inwestorowi w przejmowaniu budynku, w którym wciąż mieszkali ludzie regularnie płacący czynsze. Lokatorzy pozostawali w przekonaniu, że budynek wciąż jeszcze znajdował się w miejskich zasobach mieszkaniowych. Obecność urzędnika służyła do legitymizowania działania nabywcy, który po pozbyciu się lokatorów zamierzał urządzić w budynku prywatny akademik. W styczniu 2019r. do Sądu Rejonowego w Gdańsku wniesiono akt oskarżenia przeciwko kierowniczce referatu obrotu nieruchomościami Urzędu Miasta Gdańska. Nie mamy nic przeciw temu, by miasto pozbywało się zbędnych terenów, na których nie ma sensu budować lokali komunalnych. Jednak sprzedawanie działek budowlanych tylko po to, by twierdzić, że nie ma gruntów i lokali potrzebnych do realizacji zadań związanych z zaspokojeniem potrzeb mieszkaniowych uboższych Gdańszczan, zakrawa na ponury żart.

Dziękuję za rozmowę

Marcin Grudziński: Ja również.

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda