W powszechnym wyobrażeniu domy kultury są instytucjami tworzonymi odgórnie przez władze gminy. Na ogół są to skromne obiekty, wciśnięte między monumentalne i anonimowe blokowiska. Czasy, w których domy kultury tętniły życiem, a w osiedlowych klubach spotykały się całe pokolenia mieszkańców, dawno już minęły. Czy osiedlowe kluby odejdą do lamusa, a coraz bardziej zatomizowane wspólnoty przestaną potrzebować bezpłatnej, wspólnej przestrzeni do nauki i obcowania ze sztuką? Przykład Klubu Wrzeszczaka dowodzi, że domy kultury w zmodyfikowanej formie, mogą nie tylko przyciągać zainteresowanych, ale także intensywnie się rozwijać, dzięki odwiecznej, ludzkiej potrzebie, niekomercyjnej wymiany wiedzy i umiejętności.