Wizja Gdańska prof. Piotra Lorensa
Prof. Piotr Lorens stanął na czele nowo powstałego Biura Architekta Miasta Gdańska, zajmie się porządkiem urbanistycznym i kreowaniem wizji architektonicznej - zwłaszcza w obszarach, które są dla Gdańska strategiczne i prestiżowe, ale też budzą społeczne emocje. Przypominamy wywiad z prof. Lorensem dla portalu gdansk.pl z początku kwietnia tego roku.
Prof. Piotr Lorens wygrał konkurs na szefa nowo powstałego Biura Architekta Miasta Gdańska. 18 marca 2021 roku został przedstawiony przez prezydent miasta Aleksandrę Dulkiewicz. Prof. Lorens jest i pozostaje szefem Katedry Urbanistyki i Planowania Regionalnego Politechniki Gdańskiej, w Gdańsku zajmie się porządkiem urbanistycznym i kreowaniem wizji architektonicznej - zwłaszcza w obszarach, które są dla miasta strategiczne i prestiżowe, ale też konfliktowe.
Jeśli profesor i osoba tak rozpoznawalna w swojej dziedzinie jak Pan, obejmuje funkcję architekta miejskiego, to coś się szykuje. Czego powinniśmy oczekiwać?
Chciałbym, żebyśmy zupełnie inaczej zaczęli podchodzić do tych kwestii, które budzą największe kontrowersje. Chodzi mi o zagadnienia jakości architektury i sposobu decydowania o tym co, gdzie i jak może być zbudowane. Z formalnego punktu widzenia jedyną instancją w postępowaniu jest Wydział Urbanistyki i Architektury, który wydaje pozwolenia na budowę na bazie wniosków inwestora. I zdarza się tak, że te poszczególne pomysły są mówiąc krótko kontrowersyjne. Problem polega na tym, że formalnego punktu widzenia nie mamy żadnych narzędzi, żeby o tym rozmawiać z inwestorami, o ile oczywiście przedstawiane propozycje są zgodne z zapisami dokumentów planistycznych oraz prawa budowlanego.
Mam nadzieję, że w porozumieniu z innymi wydziałami urzędu miasta oraz z Piotrem Grzelakiem, zastępcą prezydenta ds. zrównoważonego rozwoju stworzymy dodatkowy mechanizm, dzięki któremu uda się namówić inwestorów, namówić architektów do tego, żeby przystępowali do rozmowy na temat jakości architektury, zanim projekt powstanie. Chodzi o to, żebyśmy mieli możliwość przedyskutować wszystkie trudności, które mogą się pojawić w kontekście składania wniosku o pozwolenie na budowę.
Ale jest także skala urbanistyczna, a więc plany zagospodarowania przestrzennego i inne dokumenty, na których opierają się inwestorzy. Mam na myśli tworzenie mechanizmów, sposobów rozmawiania o przyszłości miasta, które także mają charakter miękki – czyli stanowić będą uzupełnienie przewidzianej prawem procedury.
Kolejna sprawa, którą chciałbym się zająć to przygotowanie i skonsultowanie ze społecznościami lokalnymi dokumentów, które można nazwać strategiami branżowymi. Takim przykładem może być strategia rozwoju zieleni. Moglibyśmy również spróbować przygotować opracowania, które by pokazały, jak mają się przekształcać poszczególne dzielnice i jak ma wyglądać ich zagospodarowanie w przyszłości.
Trzecia kwestia to pomysł, żeby nieco przebudować sposób dyskutowania o tym, co w poszczególnych planach zagospodarowania przestrzennego ma się znaleźć. I w ramach tego proponować szerzej rozumiane konsultacje społeczne wyprzedzające formalną procedurę planistyczną.
Chodzi o to, żebyśmy o zapisach danego planu, o decyzjach na temat tego co w danej dzielnicy się znajdzie mogli rozmawiać zanim jeszcze taki plan zostanie przygotowany. Żeby ta dyskusja nie odbywała się dopiero w momencie, kiedy jest on złożony do publicznego wglądu.
Co pan uważa za największe osiągnięcia Gdańska w dziedzinie rozwoju przestrzennego?
Po pierwsze jest to wykreowanie bardzo dużej przestrzeni rekreacyjnej w postaci Parku Reagana. Można powiedzieć, że w okresie ostatnich dwudziestu lat jest to rzecz bez precedensu. Dzięki temu udało się zapewnić możliwości rekreacyjne dla mieszkańców dużych dzielnic: Zaspy, Przymorza i Żabianki. Istotne jest także to, że jest to przestrzeń o skali metropolitalnej.
Po drugie, podjęcie próby drugiego etapu odbudowy śródmieścia Gdańska. Zadanie to wiąże się z odbudową Wyspy Spichrzów, realizacją nowych elementów zagospodarowania, także o charakterze mieszkaniowym. Wiele z tych działań ciągle się toczy.
A czego wolałby pan nie oglądać?
Wyzwaniem dla nas jest zagospodarowania Gdańska – Południe, ale również z nim musimy się zmierzyć. Podobnie sytuacja wygląda ze strefą tak zwaną suburbialną czyli podmiejską, której zagospodarowanie, mówiąc krótko przypomina chaos.
To będzie zresztą też jednym z wyzwań, które przed którym Gdańsk będzie stał: w jaki sposób przekształcać te przestrzenie, które powstały jako miejsca lokalizacji nowych struktur mieszkaniowych. Są to na pewno miejsca ważne dla mieszkańców, bo dzięki nim mieliśmy w miarę rozsądną cenowo ofertę mieszkaniową, ale wiele tym miejscom brakuje. Trzeba byłoby się zastanowić jak te przestrzenie zmieniać na lepsze.
Jak w takim razie to zrobić?
Będzie to bardzo trudne. Postrzegam to jako jedno z największych wyzwań. Chodzi o działanie w interesie samych mieszkańców, tak aby w swoim miejscu zamieszkania zyskali wszystkie niezbędne elementy infrastruktury społecznej. Aby ich osiedle nie przypominało przedmieść.
Jakie obiekty w Gdańsku zbudowane dotąd uważa pan za szczególnie wartościowe?
Wyróżniają się obiekty publiczne, takie jak Europejskie Centrum Solidarności. Moim zdaniem jest to bardzo interesujący obiekt, potencjalnie budujący przestrzeń miejską nowej, rozwijającej się dzielnicy, czyli Młodego Miasta.
Na pewno także gmach Muzeum Drugiej Wojny Światowej. Jednak od razu tutaj musimy powiedzieć, że jest to obiekt wymagający jeszcze pewnej oprawy.
Tak jak klejnotowi nie wystarczy sam kamień szlachetny, tylko jeszcze jest potrzebna cała oprawa, tak i w tym wypadku potrzebna jest oprawa urbanistyczna. Musi powstać jeszcze zabudowa dookoła, żeby ten obiekt mógł w pełni zafunkcjonować. Zresztą to się już dzieje. Powstaje kolejny etap Brabanku a z drugiej strony mamy tereny gazowni. W przyszłości będą też zapewne przekształcane kolejne, ekstensywnie zagospodarowane obecnie tereny.
A z inwestycji prywatnych, co interesującego mógłby Pan wskazać?
Na pewno zespół mieszkaniowy nad kanałem Na stępce.
Ta realizacja wkracza już w granice historycznej zabudowy. Jak pańskim zdaniem powinno się budować historycznych kwartałach, w Śródmieściu, w starym Wrzeszczu czy Nowym Porcie?
Należałoby mieć świadomość, że zabudowa nie jest taka sama w każdym miejscu. W dzielnicach historycznych, które mają swoją ustaloną strukturę urbanistyczną, takich jak Wrzeszcz, Nowy Port, stara Oliwa nowe realizacje powinny mieć charakter uzupełniający. Mogą one i powinny nawiązywać do ustalonego sposobu kształtowania tego obszaru. Mówimy o tym, czy jest to zabudowa w postaci budynków wolnostojących, np. willi miejskich, czy też jest to zabudowa kwartałowa, czy jeszcze jakaś inna.
Z drugiej strony to jest też kwestia gabarytów: wysokości, intensywności zabudowy, czyli parametrów urbanistycznych, które normalnie zawsze rozważamy na etapie planowania. I te elementy powinny być moim zdaniem dostosowane do tego, z czym mamy do czynienia w bezpośrednim otoczeniu.
Podobnie, jeżeli chodzi o kwestie architektoniczne. Chociaż tutaj można, by wieść długie dyskusje na temat tego, czy powinniśmy budować tak zwane nowe zabytki, czyli budynki naśladujące swoją architekturą nieistniejące już pierwowzory w danym miejscu tylko po to, żeby one pasowały do ogólnego krajobrazu miejsca, czy też na przykład możemy nowocześnie interpretować tę zabudowę.
I jaka jest Pańska odpowiedź?
Zdecydowanie to drugie. Czyli generalnie nie budować nowych zabytków. Próbować budować nowocześnie, ale z poszanowaniem historycznych gabarytów.
Czy może Pan wskazać jakieś przykłady?
Jest wiele takich realizacji. Na przykład - powstała już jakiś czas temu - zabudowa o charakterze dopełniającym przy Al. Wojska Polskiego. To jest dopełnienie zabudowy mieszkaniowej z okresu międzywojennego. Inny przykład, który też może dobrze służyć za punkt odniesienia to jest to, co zostało zrealizowane w Oliwie, przy Grunwaldzkiej 507.
W śródmieściu za przykład dobrej realizacji uważam kwartał kamienic przy Szerokiej, na miejscu dawnej drukarni. Mamy tu współczesną interpretację, ale z poszanowaniem historycznych gabarytów i skali zabudowy.
Podobne dyskusje można byłoby wieść w przypadku wielkich osiedli mieszkaniowych, gdzie to dopełnienie zabudowy też będzie postępować. Natomiast tutaj formy mogą być już różne. Nie zawsze to, co było dotychczas zrealizowane dobrze wpisywało się w otoczenie.
Jeżeli mówimy o Gdańsku jako o mieście małych odległości, to co to dla pana w praktyce znaczy?
Wykształcenie jasnych i czytelnie zorganizowanych jednostek urbanistycznych. Kreowanie czegoś, co byśmy nazwali centrami lokalnymi a co zresztą już w tej chwili w polityce miasta jest obecne. To oznacza m.in. dopełnianie już istniejących struktur nową zabudową oraz taką przemianę funkcji danych przestrzeni, aby je lepiej wykorzystać.
Przywołam tutaj obszar pomiędzy Wrzeszczem a Oliwą, gdzie w tej chwili trwają procesy inwestowania na dużą skalę. Mamy jednak dużo większe możliwości dopełnienia tych struktur, niż to dotychczas zostało zrealizowane. I nie mówimy tu tylko o funkcjach biurowych.
Mówiąc krótko, chodzi o to, żeby zmniejszać ekspansję miasta na zewnątrz, wykorzystując istniejące oraz możliwe do szybkiej realizacji elementy układu komunikacji publicznej. Tutaj mówię głównie o tramwajach. W tej chwili, jak wiemy, przygotowywane są kwestie połączenia tramwajowego między Moreną a Wrzeszczem. Są inne też koncepcje, które powinny być brane pod uwagę, takie jak na przykład poprowadzenie linii tramwajowej w osi ulicy Kołobrzeskiej, co by pozwoliło spiąć rejon ulicy Wita Stwosza z Al. Rzeczypospolitej. To by dało nowy impuls rozwojowy dla tego obszaru, taki jak na przykład zastąpienie ekstensywnej zabudowy, którą mamy przy części Kołobrzeskiej. Mówię tu o dużych, płaskich supermarketach, które są tam ulokowane. Zamiast nich moglibyśmy wykreować zabudowę miejską o bardziej intensywnym charakterze.
Z tym wiąże się kwestia promowania zabudowy o charakterze wielofunkcyjnym. Łączeniu ze sobą funkcji mieszkaniowej, funkcji usługowej, która może być realizowana parterach budynków oraz z funkcjami biurowymi
Dogęszczenie to słowo, które nie dla każdego oznacza coś pożądanego. Wiele osób raczej rozumie je jako tzw. betonowanie miasta i przeciwstawia mu postulaty tworzenia terenów zielonych.
Trzymając się przykładu z ulicy Kołobrzeskiej: wyeliminowanie dużych, płaskich supermarketów i ulokowanie na ich miejscu zabudowy mieszkaniowo usługowej pozwoliłoby też wykształcić nowe tereny zielone.
Osobna sprawa to realizacja zadrzewień przyulicznych. To jest coś, co trochę żeśmy zaniedbali przy różnych realizacjach. Przykładem może być choćby Al. Żołnierzy Wyklętych, która generalnie nie jest najbardziej zieloną przestrzenią miasta.
Zarówno przy tej realizacji, jak i przy okazji przekształceń głównych ciągów komunikacyjnych miasta, należałoby myśleć o wprowadzaniu zieleni. Także przemyślane kształtowanie zieleni w postaci ogrodów deszczowych, ciągów zielonych, spacerowych powinno być elementem polityki miasta już na etapie przygotowywania i realizacji poszczególnych inwestycji.
W ostatnich latach dokonała się rewolucja komunikacyjna w mieście. Zbudowano wiele nowych dróg. Takie realizacje jak tunel pod Martwą Wisłą czy obwodnica południowa zmieniły sposób poruszania się po mieście. Powstały także nowe linie tramwajowe. Czy Pana zdaniem są jeszcze jakieś zasadnicze potrzeby w dziedzinie komunikacji?
Tutaj jest parę rzeczy na pewno, o których warto pomyśleć. Pierwsza sprawa to jest Pomorska Kolej Metropolitalna i zapewnienie możliwości wyjazdu w kierunku północnej części Gdańska.
Dzisiaj znacznym mankamentem PKM jest to, że niemal każdy z jej przystanków jest stosunkowo daleko od miejsc, gdzie mieszkają ludzie.
Żeby nie szukać daleko weźmy przystanek PKM Brętowo, czyli ten przecinający ul. Słowackiego. Aż się prosi, żeby w tym miejscu, które jest obecnie zajęte przez jakąś ekstensywną, parterową zabudowę spróbować wykreować nowe założenie o charakterze centrum sąsiedzkiego, jednocześnie zapewniając pasażerom tej kolei, ale także nowym mieszkańcom możliwość korzystania z różnego rodzaju oferty usługowej.
Z drugiej strony mamy konieczność rozwoju nowych układów. Jeśli chodzi o kolej metropolitalną, to dla mnie takim newralgicznym problemem będzie wyprowadzenie łącznicy między przystankiem Strzyża Wrzeszczu a przystankiem Gdańsk Przymorze Uniwersytet. Czyli skierowanie nowej linii kolei metropolitalnej w kierunku północnym, tak, żeby możliwe było także obsłużenie dzielnic północnych. W tej chwili, jeżeli ktoś dojeżdża tą koleją do rejonu Strzyży, musi iść dwa kilometry na piechotę do swojego biurowca. I to już zaczyna być problemem. W związku z czym wsiada w samochód i mamy efekt odwrotny od zamierzonego.
Podobnie musimy zastanowić się nad lepszym wykorzystaniem dworca Gdańsk Oliwa, który w zbyt małym stopniu obsługuje to nasze oliwskie centrum biznesowe, bo wydaje się za bardzo od niego oddalony.
Ale też jest inna ważna sprawa, to jest wyjście zarówno PKM jak i SKM w kierunku południa Gdańska. Tutaj Biuro Rozwoju Gdańska opracowało kwestie związane z rozwojem tych linii i też na pewno to będzie przedmiotem bardzo istotnej dyskusji. Wtedy będzie znowu pytanie, w jaki sposób zagospodarować otoczenie przystanków, żeby ponownie nie było tak jak na przystanku Wróbla Staw, gdzie zabudowa lokuje się w dużej odległości od niego.
Ważne jest także dopełnienie sieci tramwajowej. Oprócz tych pomysłów, o których mówiłem wcześniej, są jeszcze inne ważne elementy. Pierwszy to obsługa całego ciągu od Letnicy aż po Ergo Arenę. Mówię o całym pasie ulicy Czarny Dwór i innych, które do tego przylegają. To oczywiście będzie wymagało szczegółowych studiów, na ile to jest możliwe, realne i potrzebne. Zresztą władze miasta już podjęły działania w odniesieniu do tego zagadnienia.
Kolejne potrzeby dotyczą Śródmieścia. Pierwsze to komunikacja tramwajowa w ciągu ulicy Popiełuszki z przejściem na drugą stronę Motławy. Tam w okolicy osiedla Chlebowa, które się w tej chwili buduje, jest korytarz komunikacyjny, wyznaczony już od dawna w planach, tak więc to nie jest żadna nowość. Natomiast warto byłoby, żeby się zastanowić, jak to dopełnić, ponieważ dojazd komunikacją publiczną w rejon Muzeum II Wojny Światowej jest obecnie dość utrudniony.
Następnie podobna bardzo sprawa to jest kwestia związana z nowym układem komunikacji publicznej na Wyspie Spichrzów, która jest komunikacyjnie w znacznej mierze wykluczona.
Podobnie jak Główne Miasto czy w pewnym stopniu Stare Przedmieście.
Dla mnie szczególnie istotna jest ulica Chmielna i jej ewentualne przedłużenie w kierunku południowym, gdzie mamy możliwość realizacji linii tramwajowej i wyprowadzenia ruchu także do południowych dzielnic.
Czy można Gdańsk jeszcze bardziej zbliżyć do wody?
Można i trzeba. Pierwsza sprawa to zbliżenie do wody – poprzez powiązania przestrzenne – dzielnic oddalonych od Śródmieścia – Zaspy, Przymorza i Żabianki. Na pewno w tym rejonie jest wiele do przemyślenia w kontekście zagospodarowania, także być może w kontekście realizacji na przykład owej linii komunikacji publicznej, czy także czegoś, co było kiedyś nazywane zielonym bulwarem.
Druga sprawa to jest wykorzystanie potencjału dzielnic oddalonych od śródmieścia i troszkę zapomnianych, a które, jak się wydaje, mają fenomenalne możliwości rozwoju nadwodnego. Tu mówię głównie o Przeróbce, o Stogach innych tego typu dzielnicach, które właściwie nie są postrzegane jako dzielnice nadwodne.
Na wysokości Przeróbki mamy do czynienia z terenami mieszkaniowymi, które są położone bezpośrednio nad wodą, a nikt oprócz mieszkańców o tym tak naprawdę nie wie. Nawet ostatnio zostały zrealizowane nowe bulwary nad Wisłą w tym rejonie.
Kolejna sprawa, to zagospodarowanie obszaru nadwiślańskiego na Stogach, które się nam szykuje. Jeszcze inne miejsce to Wyspa Sobieszewska i zagospodarowanie całego ciągu nad Martwą Wisłą. Należałoby się zastanowić nad tym, jak to wykorzystać z pożytkiem dla mieszkańców i wcale niekoniecznie w kontekście lokalizacji tam nowej zabudowy. Zbliżenie miasta do wody nie oznacza wyłącznie realizacji nowej zabudowy.
Fot. Jerzy Pinkas/gdansk.pl