Szwindel w Wybrzeżu
Warto zapolować na kolejne wystawienia sztuki "Wszystko szwindel" w Teatrze Wybrzeże. Choć sam jej tekst jest ledwie lekką komedyjką, reżyser i zespół zbudowali na tej bazie wyjątkową konstrukcję, która z niesłychaną precyzją balansuje między kontekstami, bawiąc i smucąc na zmianę, jednocześnie oraz wspak.
Berlin lat 30. automatycznie budzi szereg skojarzeń. Jeśli pójdziemy ścieżką wskazaną przez film "Kabaret", a więc w stronę rewii, muzyki, poszukiwania wolności i uciech, a także osobistych dramatów i nadchodzącego mrocznego cienia faszyzmu, jesteśmy już blisko świata wykreowanego na scenie przez Pawła Aignera. Dodajmy też, że autor tekstu "Szwindla", Marcellus Schiffer, był wówczas w środku wydarzeń, pisał teksty satyryczne, kabaretowe, libretta musicali, a także malował.
Główny wątek sztuki rozgrywający się między "majętnym dżentelmentem lat 28", a "szczupłą i elegancką blond damą w wieku do lat 25", jest tu ledwie pretekstowy. Drobne kłamstewka, komedia omyłek, rodzące się uczucie - znamy to dobrze. Motywacja? Zabicie nudy, przeżycie "czegoś" - to też właściwie nie ma znaczenia.
"Wszystko szwindel” broni się jednak na wielu innych poziomach. To przede wszystkim niezwykle precyzyjne show, wyreżyserowane i zagrane zarazem z precyzją i nonszalacją. Nawet epizodyczne postaci nie są tu jednowymiarowe. Humor (niejedokrotnie czarny) przeplata się z dramatem, zbrodnią oraz głębszą - choć nienachlaną - refleksją historyczną. Dużo się też dzieje. Jest Hitler, Żydzi, tajna policja, wypadki, strzelaniana, czy pościg.
Musical "Wszystko szwindel" nie bez powodu od kilku lat powraca na niemieckie sceny. To prosty, a zarazem wyjątkowy obraz epoki, wartościowy kontekstem podkreślnym w Wybrzeżu przez trafnie dobrane elementy scenografii.
fot. Krzysztof Bieliński