Sztuka kochania siebie
Wszyscy pamiętamy, jak różnymi hasłami nakręcano emocje wokół filmu „Sztuka kochania”, który opowiadał historię Michaliny Wisłockiej. Mówiono nam – kobietom – że oto powstał film o „polskiej bohaterce”, o „wyzwolicielce kobiet” itd. Czy ktoś jednak zwrócił uwagę, że Wisłocka na ekranie niesamowicie wypiękniała? Czy polską bohaterką w filmie nie mogła zostać niezbyt ładna, ale za to charakterna kobieta? Czyli: czy twórcy nie mogli trzymać się prawdy?
To nie będzie ani krytyka Wisłockiej, ani krytyka jej filmowej biografii. To będzie krytyka medialnego światka, który wciąż karmi nas kłamstwami - nawet w tak oczywistej sytuacji, gdy prawie każdy przy okazji promocji obrazu zobaczył (o ile nie nie widział wcześniej), jak Michalina Wisłocka wyglądała w rzeczywistości. Jako kobieta wkurzona pytam: naprawdę? Jak ludzie, którzy krzykliwie odwoływali się do wartości takich jak wolność, równouprawnienie płci, akceptacja własnej cielesności, mogli dopuścić do takiej bajkowej (filmowej) przemiany? A my? Jak mamy poczuć się pięknie we własnej skórze, jak mamy zaakceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy, gdy widzimy, że w mediach mówi się jedno, a robi się drugie?
Dziś uczone jesteśmy zaprzeczać naturalności. Wciskają nam kit i my ten sam kit wciskamy samym sobie. Nie, nie mamy włosów pod pachami. Nie, nie mamy pryszczy. Nie, nie mamy oklapniętych włosów. Zawsze musimy wyglądać idealnie, być szczupłe, mieć bujne i lśniące włosy, zero owłosienia w jakimkolwiek innym miejscu oprócz głowy? Chciałabym, żebyśmy nie musiały żyć pod linijkę.
Tym ograniczającym i poniżającym regułom przeciwstawia się ruch Body Positive, który mówi nam: każde ciało jest piękne – nieważne: grube czy chude, z małym czy dużym biustem, z małym czy dużym nosem. Zwolennicy tego ruchu podkreślają, że piękno to różnorodność, a każda z nas ma prawo wyglądać tak, jak chce i nikomu nic do tego. Body Positive uczy, że powinniśmy zaakceptować i pokochać swoje ciało. Masz piegi? Super! Nie musisz chować ich pod fluidem. Twoja cera nie jest idealna? To jest normalne! Nie musimy być wiecznie gotowe na ocenę przez męskie oko (lub czyjekolwiek inne), nie musimy, a może nawet nie powinnyśmy, akceptować tego, że jesteśmy traktowane jako obiekty seksualne.
Na zawsze w pamięci zostanie mi przemówienie Madonny, która odbierając nagrodę podczas gali Billboard 2016 Women in Music, podkreśliła, że wcale nie pragnęła być feministką. Ona chciała być artystą. Wzorowała się na Davidzie Bowiem – dzięki niemu pomyślała, że w sztuce nie ma barier, że artyści mogą wszystko. Przyznała, że myślała błędnie. Zasady nie obowiązują tylko wtedy, gdy jesteś mężczyzną. Nawet w sztuce. Jeśli na scenie rozbierze się wokalista (mężczyzna) – to jest to odbierane jako kontrowersyjny, skandaliczny, szokujący, ale jednak performance, nikt nie ocenia tego artysty (mężczyzny) pod względem jego urody, nie będzie komentować jego wyglądu, ogólnie: rzadko staje się obiektem seksualnym. Zupełnie inaczej byłoby, gdyby rozebrała się wokalistka. Naga kobieta od razu wywołuje „kosmate myśli”...
Skazane na nieustanną ocenę staramy się robić wszystko, co tylko się da, aby wypaść jak najlepiej. Wyłamanie się oznacza koniec. Na forach możemy przeczytać opinie „zbulwersowanych”, którzy dopatrują się w Body Positive oznak braku higieny, a o dziewczynach, które wstawiają swoje zdjęcia do sieci bez makijażu, z naturalnym owłosieniem, mówią, że są zaniedbane. Co możemy usłyszeć, gdy nasze ciało nijak nie mieści się w rozmiar 36 i komuś z jakiegoś powodu się to nie podoba? Wszystko: „gruba świnia”, „paszczur”, „kijem bym nie tknął”. Pada również dużo pytań mających sprowadzić nas na właściwą drogę: „po co tyle żresz?”, „nie wstydzisz pokazywać się na ulicy?”.
Ale czy to naprawdę jest jakiś koniec? Razem jesteśmy w stanie zmienić wszystko. I tak aktorki coraz częściej decydują się na publikację swoich zdjęć bez retuszu (też bez makijażu). Kilka lat temu widzieliśmy sesję aktorki Jamie Lee Curtis. Bez makijażu na okładkach magazynu „Elle” pokazały się Monica Bellucci, Sophie Marceau oraz Eva Herzigova. Z kolei mieszkanki Londynu solidarnie zareagowały na reklamę środka odchudzającego, na której oprócz pięknie zbudowanej kobiety w bikini, pojawiło się pytanie: „Czy Twoje ciało jest gotowe na plażę?”. Protesty przyniosły skutek: reklamę oczywiście usunięto, ale na tym się nie skończyło. Powstało wiele kampanii, w których kobiety o różnych rodzajach sylwetek, pokazywały swoje piękne ciała w bikini.
Krok po kroku, kampania za kampanią… i wreszcie nam się uda. Agata Kierzkowska, autorka znanego i nagradzanego bloga „Grubsze Sprawy”, podkreśla: „Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, by traktować nasze ciała tak zupełnie normalnie, po kumpelsku. Z jednej strony mamy kult ciała. Jesteśmy zewsząd bombardowani cielesnością, ale taką plastikową, sztucznie wykreowaną. Z drugiej strony prawdziwe ciało i jego fizjologia, to coś wstydliwego, o czym nie potrafimy szczerze rozmawiać”. Głęboko wierzę, że zmiana to tylko kwestia czasu.
Ciało mamy tylko jedno, życie mamy tylko jedno – to brzmi górnolotnie, ale tak właśnie jest. Zacznijmy doceniać nasze ciała, polubmy je, nie wstydźmy się. Jesteśmy takie, jakie jesteśmy.
Przeczytaj również: https://e-recepta.net/blog/pryszcze-na-skroniach-przyczyny-leczenie-i-profilaktyka/