Lektury czy kanon? Dykusja podczas festiwalu Miasto Słowa w Gdyni
Lektury są przymusem, z którym literatura się nie lubi - tak brzmiało jedno ze stwierdzeń, które padło podczas dyskusji na Festiwalu Miasto Słowa w Gdyni. Jak kanonicznych dzieł nie przerobić na hasztagi pod tytułem trigger warning? Do czego ma nam posłużyć stos książek, znajdujących się na szkolnym biurku? Na te i inne pytania starali się odpowiedzieć uczestnicy wydarzenia.
Pod koniec sierpnia w Gdyni odbywa się ważne święto literackie - festiwal Miasto Słowa. Jego zwieńczeniem będzie zaplanowana na 30 sierpnia gala, podczas której zostanie wręczona Nagroda Literacka Gdyni. W związku z tym do Trójmiasta zjechali się pisarze oraz pisarki z całej Polski i uczestniczyli w rozmaitych wydarzeniach kulturalnych. Jednym z nich była dyskusja pt. ,,Lektury czy kanon?’’, podczas której rozmawiali: Inga Iwasiów, Jerzy Jarniewicz oraz Dorota Kozicka.
Lektury czy kanon?
Na to pytanie nie udzielimy odpowiedzi, ale postaramy się rozmnożyć dodatkowe pytania - na samym początku zaznaczył prowadzący - Piotr Sadzik. Spis lektur to temat, wywołujący sporo kontrowersji. Dyskusja dotycząca literatury wybucha w mediach, nie zajmujących się tym tematem na co dzień, w dwóch przypadkach - kiedy Biblioteka Narodowa publikuje raport o tym, jak bardzo Polacy nie czytają i kiedy zmienia się lista lektur w szkołach. Dramatyczny stan polskiego czytelnictwa może być powiązany z tym, w jaki sposób myślimy o tzw. kanonie lektur - postawił tezę prowadzący.
Lektury są przymusem, z którym literatura się nie lubi
Lista lektur szkolnych jest uczniom co roku odgórnie narzucana. Wielu z nich przez niechęć do konkretnych książek, zraża się do czytania w ogóle. Czy można to zmienić? Zgodnie z opinią uczestników wydarzenia - tak, ale nie będzie to łatwe zadanie. Na początku warto zadać sobie pytanie, do czego dążymy w nauczaniu i do tego dostosować listę lektur. Książki powinny zaspokajać potrzeby młodzieży związane z jej momentem rozwojowym. To się nie dzieje, bo czytanie XIX-wiecznych klasyków nie otwiera na współczesny świat. Nauczyciele powinni mieć więcej swobody w dokonywaniu wyborów, dotyczących tego, co będą czytać ich uczniowie - mówiła Dorota Kozicka.
Problem z lekturami polega na tym, że zawsze miały uwiarygadniać i legitymizować system władzy. Literatura była i jest traktowana czysto instrumentalnie. Nie łączy się z tym, co najważniejsze - przyjemnością. Są obszary doświadczeń, których nie można zdobyć, czytając tylko lektury ze spisu. Powinni go tworzyć ludzie, którzy rozumieją to, jak młodzież postrzega świat - uznał Jerzy Jarniewicz. Co zrobić, żeby uczniowie mogli cieszyć się z czytania, a nie tylko stresować tym, że ich wiedza zostanie szczegółowo sprawdzona na egzaminie?
Nie uczmy tylko dzieł i tego, co one znaczą, ale uczmy czytać. Na przykład w ten sposób, że dziecko raz w miesiącu będzie opowiadało o swojej własnej lekturze- podsunęła rozwiązanie Inga Iwasiów. Kanon jest ważny, ale powinien być zmieniany, rozszerzany. Powinien otwierać pole do dyskusji, dawać dużo możliwości interpretacyjnych.
A co zrobić z dziełami, które zostały w jakiś sposób zdyskryminowane, bo zawierały np. elementy przemocowe? Z całym komentarzem krytycznym należy dać tym książkom szansę. Nie skreślać, a omawiać. Dyskutować, a nie wyłączać. Etykiety są zmienne historycznie. Z biegiem lat zmienia się perspektywa czytelnika. Teksty kanoniczne zawsze wymykają się jednoznacznej lekturze - uznała pisarka.
Wydarzenie było transmitowane na żywo i można je obejrzeć w całości na kanale YouTube Gdyni Kulturalnej.