Co i jak niegdyś zimą jadano
Sezonowość, sezonowość i jeszcze raz… Gdyby tytuł był pytaniem najtrafniejszą odpowiedzią jest to zależy. Od miejsca urodzenia i stopnia zamożności. Jeśli cofamy się do coraz późniejszych lat i wieków to warto zdać sobie sprawę z przynajmniej dwu aspektów. Gdy żyjemy na wsi to nie ma tam dzisiejszych stałych pór posiłków i najczęściej w ciągu dnia jest ich dwa, niekiedy trzy. No i jemy to co wyhodujemy i to co rośnie dookoła.
Nasza mobilność jest niewielka, więc omijają nas w większości spożywcze nowinki. Gdy zaś nas nie ominą (patrz ziemniaki) to przekonujemy się do nich naprawdę długo. No i jesteśmy bezwzględnie zależni od pogody i pór roku.
Plusem jest to, że jemy sezonowo i jedzenie, jeżeli tylko odpowiednio je przygotujemy i dobrze przechowamy nam nie zaszkodzi.
(Ponoć nasza mikroflora najlepiej przetwarza produkty rosnące nie dalej niż sto kilometrów od nas.)
Minusem jest to, że może być wielu konsumentów posiłku, lub niewiele produktów. To co zazwyczaj jemy zależy także od rejonu kraju. Najczęściej kasze, kapustę, fasolę, groch, buraki, chleb, brukiew, pasternak, marchew. Warzywa stanowiły podstawę zup. Głównie barszczy. Czyli w zasadzie wszystkich zup o słodko-kwaśnym posmaku.
Omasta do kaszy lub ziemniaków to niekiedy też olej konopny lub makowy. Makuchy czyli placki z wytłoczyn makowych to ulubiona słodycz dzieci. Mleko spożywamy nie zawsze i nie wszyscy, bo je sprzedajemy tak jak sery. Oszczędzamy z tych samych względów masło i jaja.
Z mięsa jadamy najczęściej kurczaki zazwyczaj raz na tydzień. Wołowina i wieprzowina zazwyczaj kilka razy w roku..
Jeśli żyjemy w mieście, to będąc na służbie żywimy się tym co pan przeznacza na jedzenie dla tejże służby. Jeśli sami się utrzymujemy to wbrew pozorom nasze menu nie różni jakoś diametralnie od wiejskiego .Być może kasze zastąpimy białym chlebem, pojawią się wędliny i jakieś słodkie pieczywo.
Też jednak nie jest to jedzenie codziennie zawsze do syta. Wbrew pozorom nawet najbogatsze warstwy społeczne uzależnione są również od sezonowości produktów. No i wszystko co z cukrem ma mniej cukru niż dziś. Uprawa na szeroką skalę buraków cukrowych to dopiero lata 80 i 90 XIX wieku.
Piąta pora roku czyli przednówek
Wydaje się, że pamięć o znaczeniu tego słowa zupełnie znika .Bo nie pamiętamy już czasu w którym zapasy nam się kończą a nic jadalnego i nic zielonego nie rośnie.
Czyli to czas od stycznia do marca, kwietnia. W gorszych latach do maja. Jemy więc lebiodę, pokrzywę, kłącza perzu, liście mleczu. Na surowo, lub gotowane, również jako składnik np. klusek.
Ratujemy się rybami grzybami, suszeniem różnych owoców np. jarzębiny, jedzeniem zielonych orzechów, miodem jeśli był dostępny. Niekiedy dziczyzną.
Doprawiamy to wszystko solą, pieprzem, czosnkiem, kminkiem lubczykiem, jałowcem etc.
Warto też pamiętać ,iż rytm życia wyznaczały także posty, oprócz okresów postnych (Adwent i Wielki Post) było wiele dni postnych. Oblicza się, iż na początku XVIII wieku to około 200 dni.
Mimo tego, że sposób odżywiania się naszych przodków zwłaszcza zimą wydaje się monotonny to jednak warto pochylić się dziś nad jego głównym aspektem. Spożywania tego co jest dostępne w danej porze roku i w najbliższej okolicy.