Romantycy w oparach haszyszu
"Koło Sprawy Bożej" w Teatrze Wybrzeże porusza wątek mistyczny polskiego romantyzmu. To ciekawa, choć niszowa w moim przekonaniu, wypowiedź artystyczna.

Malownicza postać mistyka z Litwy, Andrzeja Towiańskiego pojawiła się w życiu przebywającego na emigracji Adama Mickiewicza w 1841 roku. Charyzmatyk niósł dobrą nowinę o Polsce, twierdził, że „zna potęgę ducha objawioną przez Pana” i posiada moc uzdrowiania, którą - według źródeł - objawił lecząc Celinę, żonę poety. Mickiewicz wierzył, że na jako oczach miał miejsce cud. Celem Towiańskiego było jednak przede wszystkim pozyskanie wsparcia dla swojej "Sprawy Bożej", a założenia swojej wiary wyraził w mistyczno-filozoficznym utworze Biesiada (naśladującym platońską Ucztę). Uważał się za proroka, chciał swoje racje przedstawić papieżowi, próbował także skontaktować się z carem Rosji... Tyle mówią fakty.
Teatr Wybrzeże nie po raz pierwszy wchodzi w dyskurs z romantycznym mitem. Spektakl "Koło Sprawy Bożej" w reżyserii Radka Stępnia, opowiada o nocy, podczas której spotykają się członkowie sekty towiańczyków. Posłaniec od ich charyzmatycznego przywódcy ma przekazać im ważną wiadomość. Rozgrywające się na paryskim stryszku wydarzenia stają sie jednak coraz bardziej odrealnione przez współczeną perspektywę twórców oraz - w samej sztuce - poprzez opary haszyszu, który palą towiańczycy.
W efekcie epoka romantyzmu powraca do nas w krzywym zwierciadle - nie wierzymy już przecież tak łatwo mistykom i demgaogom. Ale czy na pewno?
Spośród zespołu aktorskiego warto wyróżnić bardzo udany debiut Karoliny Kowalskiej na scenie Teatru Wybrzeże. To jej pierwszy sezon i pierwszy spektakl w Trójmieście. Grana przez nią Celina Mickiewiczowa przechodzi na scenie wiele zaskakujących doświadczeń i przemian, a przy tym w intrygujący sposób balansuje między historią i współczesnością, realną postacią i jej interpretacją.
Na zakończenie podkreślę refleksję, że dyskurs z romantyzmem nieco już wybrzmiał i ma charakter coraz bardziej niszowy. "Koło Sprawy Bożej" nie wnosi też do niego nic przełomowego, choć - to także muszę zaznaczyć - ogląda się ten spektakl bardzo dobrze.
Fot. materiały prasowe Teatru Wybrzeże