Przeżyli wspólnie 50, a niektórzy i 60 lat. Stażu małżeńskiego gratulowała prezydent Gdańska
25 par małżeńskich, z imponującym stażem: 50-, 55-, a nawet 60-lecia wspólnego życia, spotkało się w poniedziałek, 12 września, w Dworze Artusa. Wielu z nich towarzyszyły dzieci, wnuki, a nawet prawnuki - by wspólnie celebrować wspaniałe jubileusze. Małżonkom gratulowała prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.
Fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl
Były medale, kolorowe bukiety kwiatów i drobne upominki. Był wspaniały koncert w wykonaniu solistów operowych. Były też życzenia, dużo ciepłych słów i lampka czerwonego wina - dla wspólnego toastu.
W poniedziałkowe popołudnie jeden z najbardziej znanych gdańskich budynków przy Długim Targu wypełnił się rodzinnym ciepłem. 50 osób, w dojrzałym wieku, świętowało wspólnie spędzony w małżeństwie czas. Ich wnukowie i wnuczki, czasem też dzieci, z przejęciem i dużym zaangażowaniem, robiły smartfonami pamiątkowe zdjęcia konkurując momentami z obecnymi na miejscu zawodowymi fotoreporterami. Wszystko po to, by uwiecznić wyjątkowe, wspólne chwile.
Świętowanie dojrzałych małżonków w Dworze Artusa
Uroczystość odbyła się w jednym z najbardziej reprezentatywnych obiektów w naszym mieście - w Dworze Artusa.
- To miejsce, w którym bywają koronowane głowy, ale też prezydenci, premierzy i wszyscy ważni goście, którzy odwiedzają Gdańska. Cieszę się, że dzisiaj jesteście tutaj Wy - mieszkańcy naszego miasta świętujący długoletnią miłość - tymi słowami prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz przywitała jubilatów. - Chcę wam pogratulować tej miłości, w imieniu wszystkich mieszkańców naszego miasta. Mimo różnych sytuacji w życiu, bo pewnie bywało i lepiej i gorzej, wytrwaliście razem.
Państwu Dumasom miłość i małżeństwo wyraźnie służy. Trudno uwierzyć, że mogą poszczycić się już 60-letnim stażem małżeńskim
Fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl
60 lat razem - jako mąż i żona
Pani Urszula Dumas miała zaledwie 20 lat, a pan Zygmunt Dumas 24 lata, kiedy zdecydowali się na ważny krok w swoim życiu, i powiedzieli sobie sakramentalne "tak". Wspólnie przeżyli już 60 lat. Obecnie mieszkają na Żabiance.
Ich przepis na długi i udany związek jest taki: "Trzeba się szanować wzajemnie i kochać".
- Miłość przede wszystkim. To najważniejsze - zaznacza pani Urszula.
Co radzą dzisiejszym młodym, "początkującym" małżonkom?
- Przede wszystkim, żeby nie rozchodzili się zaraz po kłótni. Trzeba rozmawiać, jak najwięcej, i na kompromisy pójść. No i kochać się - podkreślają.
Państwo Dumas mają dwoje dzieci - córkę i syna, trzy wnuczki i jednego wnuka, a także siedmioro prawnuków.
- Jak się poznaliśmy? Ojej, to chyba było w kawiarni. Mąż podszedł do mnie. Najpierw przyglądał się, obserwował przez chwilę. Tak to się zaczęło... - śmieje się pani Dumas.
Pół wieku wspólnego życia
Państwo Róża i Roman Pawłowscy przeżyli dotąd 50 lat razem. Jak udało im się dożyć wspólnie tak wspaniałego jubileuszu?
- W naszym przypadku sytuacja była taka, że mąż pływał. Był marynarzem, i często nie było go w domu. To był dla mnie wówczas ogromny wysiłek - musiałam sama zadbać o dzieci, dom. Ale wydaje mi się, że właśnie te nasze rozstania, a potem spotkania po długim czasie - zazwyczaj po kilku miesiącach, po prostu scalały nasz związek - ocenia pani Róża, która z zawodu była z kolei pedagogiem.
Duże zmiany nastąpiły w ich związku w momencie, kiedy pan Roman przeszedł na emeryturę.
- Podkreślić jednak muszę, że dotyczyło to nie tylko naszego związku, ale w zasadzie wszystkich naszych znajomych rodzin, w których mężowie pływali. W zasadzie trzeba było zaczynać wszystko od początku, uczyć się siebie na nowo. To był naprawdę wielki wysiłek, ale i przygoda - przyznaje pani Róża.
Państwo Róża i Roman Pawłowscy radzą młodym parom, by ewentualne problemy w związku jak najszybciej rozwiązywać
Fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl
Pan Roman zwraca natomiast uwagę na to, że małżeństwo z marynarzem ma swoje plusy.
- Zazwyczaj pływałem pod obcymi banderami. Moja żona mogła czasem, dzięki temu, popływać razem ze mną po świecie. A proszę pamiętać, że kilkadziesiąt lat temu podróżowanie wcale nie było takie oczywiste i powszechne jak dzisiaj - podkreśla pan Roman. - Przez jakiś czas pracowałem w Singapurze. Mogła odwiedzić mnie tam wtedy nie tylko żona, ale i dzieci - dodaje.
- Najdalszy rejs, w jakim uczestniczyłam, trwał cztery miesiące. Płynęliśmy na Daleki Wschód. Najdalej dopłynęłam do Japonii. Zaliczyliśmy wówczas 18 portów, w każdą stronę - wspomina pani Róża.
Państwo Pawłowscy dochowali się dwójki dzieci i trzech wnuczek. Cała rodzina, a także znajomi, świętowali wraz z nimi w poniedziałek ten wyjątkowy jubileusz.
Co doradziliby dzisiejszym młodym małżonkom?
- Przede wszystkim, żeby wytrwać, bo taki długi związek to ciężka praca. Nic nie przychodzi łatwo. 50 lat to naprawdę długo. To są wzloty i upadki, ale się trwa - wspólnie. Nie widzę dziś, niestety, takich postaw u młodych ludzi. Jak jest problem, to po prostu trzeba go szybko rozwiązać - uważa pani Róża.