Przed laty kupił Westerplatte dla Polski, teraz został pochowany w Gdańsku
W Alei Zasłużonych na gdańskim Srebrzysku spoczęły prochy Mieczysława Jałowieckiego oraz Zofii Anieli z Romockich Jałowieckiej. W poniedziałek, 5 grudnia odbył się uroczysty pogrzeb polskiego arystokraty, pierwszego delegata Rządu Polskiego w Gdańsku, dyplomaty i patrioty, aktywnego orędownika sprawy polskiej w Gdańsku przed wybuchem II wojny światowej.
Uroczystości rozpoczęły się od porannej mszy w Bazylice św. Brygidy w Gdańsku, następnie kondukt pogrzebowy wiozący drewniane urny z prochami Mieczysława i Zofii Jałowieckich przyjechał na Cmentarz Srebrzysko, gdzie czekała asysta kompanii honorowej i orkiestra reprezentacyjna Marynarki Wojennej. W miejscu pochówku ustawiono pomnik w kształcie obelisku, przypominający o zasługach Mieczysława Jałowieckiego dla Polski.
W uroczystościach pogrzebowych udział przedstawiciele rządu, samorządów, a także rodzina Mieczysława Jałowieckiego oraz licznie zgromadzeni przedstawiciele społeczności szkolnych i mieszkańcy Gdańska.
- Sześćdziesiąt lat po śmierci, Mieczysław Jałowiecki wraca do naszego miasta. Myślę, że nie byłby tym zdziwiony. Jego życie naznaczone było bowiem gwałtownymi zmianami losu. Pod koniec 1918 roku przyjechał do Warszawy, gdzie nieoczekiwanie Józef Piłsudski powierzył mu misję dopilnowania przeładunku transportu z amerykańską pomocą dla odrodzonej po zaborach Polski. Tak zaczęła się jego misja w Gdańsku, który wkrótce miał stać się Wolnym Miastem na mocy postanowień traktatu wersalskiego. Jałowiecki służył Polsce z wielką ofiarnością. Oficjalnie był generalnym delegatem Ministerstwa Aprowizacji na terenie Gdańska. Dodatkowo powierzono mu funkcję tajnego przedstawiciela polskiego rządu. Misja nie była prosta, lecz dzięki jego poczynaniom tereny i magazyny w różnych częściach gdańskiego portu zostały wykupione przez spółki z polskim kapitałem. Był to między innymi teren półwyspu Westerplatte. Jałowiecki wiedział, że kto jest właścicielem tego terenu kontroluje gdański port. Potem polski rząd urządził tam Wojskową Składnicę Tranzytową – mówiła Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska. - Gdy wybuchła druga wojna światowa miał 62 lata. I nie miał wątpliwości, jaki będzie dla Polski finał tej wojny. Już na emigracji w Anglii zaczął spisywać wspomnienia, które w wolnej Polsce ukazały się pod tytułem „Na skraju imperium”. Umarł w Anglii, w roku 1962. Na jego cały majątek składał się kufer, w którym trzymał rodzinne dokumenty, oraz kwota 63 funtów brytyjskich. Dziś wraca do nas. Wraca do Polski, której służył z takim oddaniem i do Gdańska, dla którego zrobił tak wiele – dodała prezydent Gdańska.
Z propozycją sprowadzenia prochów Mieczysława Jałowieckiego do Gdańska zwrócił się do polskiego rządu prawnuk zmarłego.
- Mieczysław Jałowiecki był wyjątkowym człowiekiem, który przeżył niesamowite życie. Jestem ogromnie dumny i szczęśliwy, że jestem jego prawnukiem. Niestety w polskiej historii przez długi czas był zapomniany. Jako popularyzator historii Mieczysława Jałowieckiego postanowiłem, że zapewnię jego pamięć. Dziś jestem szczególnie wzruszony, bo Mieczysław Jałowiecki powraca do ojczyzny, marzenie mojego pradziadka zostało spełnione. Ten dzień jest symbolicznym zamknięciem pewnego rozdziału, bogatej, ale też momentami trudnej i tragicznej historii mojej rodziny – mówił Andrzej Jałowiecki, prawnuk zmarłego. - Mojego pradziadka poznałem tak naprawdę dopiero w 1989 roku, kiedy razem z ojcem dostaliśmy od jego córki kufer ze wspomnieniami i historycznymi pamiątkami. Początkowo bałem się do niego zajrzeć. Gdy w końcu go otworzyłem i zacząłem studiować jego zawartość, wszystko się zmieniło. Każda kartka, szkic, każda fotografia i dokument stały się moimi korzeniami i po pewnym czasie dowiedziałem się, kim tak naprawdę jestem i skąd pochodzę. Kufer i jego zawartość stały się moją najbliższą rodziną.
- To rodzina zadecydowała, że miejscem spoczynku Mieczysława Jałowieckiego na wieki powinna być polska ziemia, Gdańsk. Bardzo jesteśmy wdzięczni za tę decyzję. Od dzisiaj Mieczysław Jałowiecki tu w Gdańsku, na Srebrzysku, będzie czekał razem ze swoją małżonką na zmartwychwstanie obok polskich patriotów. Tutaj właśnie spoczywają ci, którzy walczyli o wolną i niepodległą Polskę: Anna Walentynowicz, Anna Kurska, Dariusz Kobzdej, Arkadiusz Aram Rybicki. To jest dobre miejsce na ten wieczny spoczynek i na oczekiwanie na zmartwychwstanie – mówił Jarosław Sellin, sekretarz stanu, wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Życiorys Mirosława Jałowieckiego podczas uroczystości przedstawił Wojciech Labuda, pełnomocnik Prezesa Rady Ministrów ds. ochrony miejsc pamięci. W swojej wypowiedzi nawiązał także symbolicznie do transakcji wykupienia przez Jałowieckiego Westerplatte dla Polski.
- Święty Jan Paweł II swoim słynnym, skierowanym do młodych, wystąpieniu na Westerplatte 12 czerwca 1987 roku zwrócił się do nich słowami, że każdy w swoim życiu powinien znaleźć swoje Westerplatte. Ale czym to Westerplatte jest? Jan Paweł II zdefiniował je, po pierwsze jako zespół powinności obowiązków, których się trzeba podjąć. A po drugie jako porządek wartości, porządek prawd, które trzeba za wszelką cenę utrzymać, za wszelką cenę obronić. I życie Mieczysława Jałowieckiego realizowało się na tych dwóch płaszczyznach. Po pierwsze na płaszczyźnie obrony i walki o realizację tych powinności. I on właśnie miał tę powinność tutaj dosłownie, jeśli chodzi o Westerplatte. Mieczysław Jałowiecki żył odważnie, podejmując się wyzwań, których nie chciał. Żył i pracował u podstaw. I za to Polska jest mu dzisiaj wdzięczna – mówił Wojciech Labuda, pełnomocnik Prezesa Rady Ministrów ds. ochrony miejsc pamięci.
Miejsce wiecznego spoczynku
Za organizację pochówku państwa Jałowieckich odpowiedzialne było Muzeum II Wojny Światowej.
- Chce podziękować za to, że w Polskiej instytucji kultury, dostąpiliśmy zaszczytu przygotowania dzisiejszej uroczystości -sprowadzenia do kraju szczątków Mieczysława i Zofii Jałowieckich. Mieczysław i Zofia pracowali dla kraju, pracowali dla rodziny, służyli Polsce w różnych momentach i na różnych polach. Mamy taką dewizę w muzeum, że w Gdańsku służymy Polsce. Nie jest to nic odkrywczego, nic nowego. Kontynuujemy tę misję, którą realizowali Polacy w Gdańsku przez stulecia, którą realizowali polscy Kaszubi, Polacy z innych regionów kraju od 1919 roku przez całe dwudziestolecie międzywojenne. Z powodu tej misji byli prześladowani, setki z nich zapłaciło życiem. I skoro oni służyli Polsce w Gdańsku to naszą powinnością jest to dzieło kontynuować – mówił Grzegorz Berendt, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.
- Przymioty ducha i cechy charakteru, takie jak mądrość, odwaga i miłość do ojczyzny, które reprezentował nasz wielki bohater mogą być bardzo inspirujące dla nas, zwykłych obywateli. Pan Mieczysław najpierw walczył o polski Gdańsk, a potem jako delegat rządu walczył o polskość tego miasta. Dbał o to, żeby Polacy tutaj, w Wolnym Mieście Gdańsku mieli polską ziemię, na której mogli czuć się prawdziwie wolnymi – mówił Aleksander Jankowski, wicewojewoda pomorski.
Zasłużony także dla Kalisza i okolic
Po wyjeździe z Gdańska od 1923 roku Mieczysław Jałowiecki gospodarował w majątku Kamień koło Kalisza, który objął po ślubie z Zofią Anielą z Romockich (1893–1957). Zarządzał nim do 1939 roku, skąd wyemigrował wraz z żoną do Wielkiej Brytanii.
- W Gminie Ceków-Kolonia w sposób szczególny definiujemy słowo honor. Definiujemy je poprzez przywracanie pamięci i należyty szacunek dla naszych mieszkańców, a byli nimi właśnie Mieczysław i Zofia. Zarządzali majątkiem w ówczesnej gminie Kamień. Mieczysław Jałowiecki angażował się w życie ówczesnego samorządu, był radnym gminy. Wspomagał i tworzył Ochotniczą Straż Pożarną w Kamieniu i orkiestrę dętą. Był też członkiem dozoru szkolnego. Dbał o to, żeby dzieci miały odpowiednie warunki do nauki, ale też, żeby jakość tej nauki była jak najlepsza. Był również nauczycielem historii. Ale jego największym osiągnięciem było jeszcze coś innego. W ówczesnym okresie brakowało w Kaliszu szpitala i Mieczysławie Jałowiecki podjął się tego zadania. Stanął na czele związku międzygminnego, który doprowadził do tego, że w 1936 roku przekazano szpital miastu. Ten szpital służy mieszkańcom do dnia dzisiejszego. W tym szpitalu przychodzą na świat najmłodsi mieszkańcy Kalisza i powiatu Kaliskiego i gminy Ceków-Kolonia – mówił Mariusz Chojnacki, wójt gminy Ceków-Kolonia.
Mieczysław Jałowiecki był wszechstronnie wykształcony. Uczył się w angielskiej szkole w Petersburgu, od 1887 tamże w Liceum Cesarskim na wydziale konsularno-ekonomicznym. Od 1896 studiował agronomię i chemię na Politechnice w Rydze. Wstąpił wówczas do korporacji akademickiej Arkonia, co później pomagało mu w kontaktach gospodarczych. Przedstawiciele Związku Filistrów Arkonii byli obecni na pogrzebie.
- Arkonia ma za swój cel dać krajowi ludzi dobrze myślących, połączonych ze sobą solidarnie i dążących do polepszenia położenia kraju. Mieczysław Jałowiecki dobrze zasłużył się Polsce. I cieszę się, że po ponad pół wieku spoczywania na wygnaniu, w Wielkiej Brytanii możemy wreszcie witać go na polskiej ziemi . Mieczysław Jałowiecki, kiedy został zmuszony opuścić Polskę, był w Londynie czynnym członkiem naszego związku, był pierwszym prezesem Arkonii na uchodźstwie. Dziś to jest taki pogrzeb nietypowy, bo to jest pogrzeb radosny. Możemy się cieszyć z tego, że jest znów z nami i tak już będzie na zawsze – mówił Bartłomiej Kachniarz, prezesa Związku Filistrów Arkonii.
fot. Dominik Paszliński/media.gdansk