Magia i Małgorzata
Po dwóch bardzo dobrych spektaklach wyreżyserowanych przez Jacka Bałę na scenie Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni, "Amadeuszu" i "Balladynie", oczekiwania wobec jego najnowszej sztuki, "Mistrza i Małgorzaty" na podstawie powieści Michaiła Bułhakowa były duże. Niestety, propozycja ta poważnie rozczarowuje.
Wielowątkowa powieść łącząca w sobie religię, filozofię magię, romantyzm, satyrę społeczną, opowieść o świecie wewnętrznym pisarza i wiele innych elementów jest z pewnością trudnym materiałem na spektakl. Doświadczenia zespołu Teatru Miejskiego wskazują jednak, że literaturę na scenie przedstawić można na bardzo wysokim poziomie artystycznym. "Biesy" Fiodora Dostojewskiego (adaptacja dramaturgiczna Alberta Camus) oraz "Idąc rakiem" na podstawie powieści Gunthera Grassa (adaptacja dramaturgiczna Pawła Huelle) to spektakle (oba w reżyserii Krzysztofa Babickiego), które ogląda się z zapartym tchem. Adaptacja Jacka Bały wydaje się na tym tle chaotyczna, niedopracowana i znacznie zubożająca wydźwięk oryginalnego utworu.
Jako najsłabsze elementy spektaklu wskazałbym brak wyraźnie wyeksponowanego bohatera i głównego wątku, nagłe porzucanie postaci, których losy przykuwają uwagę widzów (Lichodiejew, Iwan Bezdomny) oraz nadmiernie dramatyczne gesty postaci pierwszoplanowych, które regularnie rzucają się na scenę (kwintesencją jest monolog Małgorzaty na koniec pierwszego aktu, bez którego spektakl niewiele by stracił).
Są jednak w tej inscenizacji "Mistrza i Małgorzaty" także momenty magiczne. Należy do nich bez wątpienia obraz trupy Wolanda zadomowionej w mieszkaniu na ulicy Sadowej (wyrazy uznania dla Ewy Wożniak za kostiumy i scenografię), epizod Bogdana Smagackiego w roli inspicjenta teatru Variete oraz każde właściwie pojawienie się na scenie Krzysztofa Kujawskiego. Magia ukazuje się nam jednak głównie za sprawą epizodów aktorskich (w pamięci zostają także Doktor Strawinsky i Frieda) oraz kostiumów (Hella, Piłat) przy ogólnym wrażeniu, że przy tej adaptacji coś poszło zdecydowanie nie tak jak powinno.
Autor fotografii: Roman Jocher