Koniec programu „Psia Toaleta”- właściciele psów bez pomocy?
Przystępując do programu edukacyjnego „Psia Toaleta” skierowanego do właścicieli psów, Gdańsk jako pierwsze miasto w kraju rozpoczęło akcję oczyszczania miejskich trawników i ulic z psich odchodów. Aktualnie żadna miejska instytucja ani firma komercyjna nie uzupełnia już zapasu toreb przeznaczonych do utylizacji odpadków, a automaty służące do ich dystrybucji znikną wkrótce z gdańskich ulic. Zdaniem pomysłodawcy programu, brak konsekwencji w działaniu ogranicza skuteczność takich akcji jak: Psia Toaleta czy Pies w Wielkim Mieście.
Od momentu powstania w 2004 r. Psia Toaleta była bardzo innowacyjnym programem oczyszczania przestrzeni miejskiej. Koncepcja powstała w porozumieniu z Barbarą Szczyt, ówczesną kierownik Wydziału Środowiska Urzędu Miasta Gdańska. Celem była edukacja właścicieli psów, które zanieczyszczają przestrzeń publiczną. Na początku sugerowano, by torebki służące do zbierania psich odchodów były udostępniane odpłatnie. Wcześniej w niektórych miastach kraju podjęto próby wprowadzenia bezpłatnych torebek, które można było pobierać z automatów rozstawianych wzdłuż popularnych tras spacerowych. Te założenia zweryfikowano w ciągu tygodnia, maszyny były systematycznie dewastowane przez chuliganów.
- Pierwszy rok funkcjonowania programu był najtrudniejszy. Nie mieliśmy doświadczenia. Trudne było zwłaszcza dostosowanie automatów do wymagań stawianych przez władze miasta. W chwili, gdy zaobserwowaliśmy zainteresowanie mieszkańców miasta, Urząd Miejski zdecydował się na wprowadzenie bezpłatnych i masowo udostępnianych w automatach opakowań - wspomina Andrzej Gliniecki, pomysłodawca programu.
Pomysł realizowany w Gdańsku szybko podjęły również Urzędy Miejskie w innych głównych miastach kraju. Obecnie darmowe torebki sanitarne są dystrybuowane w kilkunastu miastach w Polsce.
Edukacyjne założenia programu wymagały przeznaczenia danej sumy z miejskiego budżetu. Początkowo środki przeznaczone na realizację i pilotowanie akcji były bardzo niewielkie. Na szczęście Wydział Ochrony Środowiska widział pozytywne efekty i coraz bardziej angażował się w działania. Do projektu Psia Toaleta włączyła się również Straż Miejska i Policja. Udostępniano o nim informacje i zainwestowano w rozstawienie reklam. Pierwsze rezultaty można było dostrzec 2-3 latach. Początkowo władze miejskie zdecydowały się na zainstalowanie 20 dystrybutorów, następnie ich liczba była stopniowo zwiększana. Ostatecznie wzdłuż głównych tras spacerowych Gdańska rozstawiono 65 automatów. Większość z nich była zlokalizowana na obszarze Starego Miasta – na alejkach Parku Reagana oraz ulic w Oliwie i Oruni. Posiadacze czworonogów mogli więc zaopatrzyć się w worki do usuwania nieczystości we wszystkich miejskich obszarach zieleni.
- Gdy 12 lat temu rozpoczynaliśmy w Gdańsku wdrażanie naszego pomysłu w życie, żadne miasto w kraju nawet nie rozważało podjęcia działań edukacyjnych skierowanych do właścicieli psów. Przekazywane przez nasz zespół informacje szybko zaczęły przyciągać uwagę władz kolejnych miejscowości - wspomina Andrzej Gliniecki.
W Gdyni zdecydowano się na natychmiastowe, darmowe udostępnianie worków. W ramach programu Pies w Wielkim Mieście na poprawę estetyki miejskich ulic, skwerów i parków przeznaczono niemałe środki. Miłośnicy czworonogów mają do swojej dyspozycji aż 200 dystrybutorów bezpłatnych opakowań na psie odchody. Na samo uzupełnianie ilości torebek przeznacza się z budżetu miasta ok. 100 tys. zł. Dla porównania w Gdańsku przeznaczono na ten cel kwotę rzędu 20 tys. zł. Efekty można było bardzo szybko zaobserwować w Śródmieściu.
W przeciwieństwie do Gdyni, gdzie inicjatywa jest dalej rozwijana, władze Gdańska postanowiły zrezygnować z jej kontynuacji. W maju bieżącego roku przedstawiciel miasta oznajmił, że automaty będą stopniowo likwidowane.
-Urząd Miasta przeraził się kosztów. Kwota niezbędna do uzupełniania zapasu torebek oraz konserwacji urządzeń musiałaby być corocznie wydatkowana. Te obowiązki zostały przekazane Zarządowi Dróg i Zieleni. Na początku uzupełnianie i utrzymywanie dystrybutorów zlecono zewnętrznej firmie porządkowej, jednak pomysł szybko zarzucono - wyjaśnia Gliniecki.
Z miejskiego budżetu nie przeznaczono już ani złotówki na utrzymanie infrastruktury, a firmy komercyjne nie chciały zajmować się tym zagadnieniem.
Obecnie Gdańszczanie , którzy będą chcieli, sprzątać po swoim psie, zostaną zmuszeni do samodzielnego zaopatrywania się w torebki.
- Mimo wyraźnej poprawy czystości i estetyki ulic, w Gdańsku i wielu innych miastach w Polsce w zakresie dbałości o porządek jest jeszcze dużo do zrobienia. Miejskie instytucje, którym powierza się to zadanie często traktują je wyłącznie jako zło konieczne. Przy niewielkim dofinansowaniu takie programy często nie zdają egzaminu lub przynoszą bardzo skromne efekty - podsumowuje Andrzej Gliniecki.