„Instrukcja obsługi niszczycieli” ocalona dla pokoleń
Muzeum Marynarki Wojennej ma powody do radości i dumy. Zakończył się właśnie proces konserwacji drugiego z dwunastu albumów z dokumentacją techniczną niszczycieli ORP „Wicher” i „Burza”. Dziś podczas konferencji prasowej można było zobaczyć efekty restauracji dokonanej w pracowni w Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie. Zjawili się też przedstawiciele firmy Thales, która współfinansowała kosztowną konserwację.
Dwanaście unikatowych albumów z dokumentacją ofertową i kontraktową budowy dwóch kontrtorpedowców ORP „Wicher” i „Burza” Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni pozyskało w latach 70. Wiązało się to z odejściem ze służby niszczyciela ORP „Burza”. Te wielkie albumy (format A1) są niestety nadszarpnięte „zębem” czasu i wymagają kosztownej konserwacji. Dokumenty nadszarpnął nie tylko ząb czasu, ale tez trudy codziennego użytkowania:
– To jest szczegółowa instrukcja obsługi, która służyła załodze w czasie normalnej eksploatacji… Okręt służył kilkadziesiąt lat, do momentu kiedy ORP „Burza” została zezłomowana. Przez ten cały czas załoga okrętu, poszczególne działy, elektrycy, załoga pokładowa, w przypadku awarii czy modernizacji korzystali z tych planów – mówi Aleksander Gosk z Muzeum Marynarki Wojennej.
Pierwszym etapem konserwacji była dezynfekcja tlenkiem etylenu, która uniemożliwia dalszy rozwój grzybów drobnoustrojów w strukturze kart. Wykonano ją w Archiwum Państwowym w Gdańsku. W pracowni konserwatorskiej w Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie wykonano kluczowe etapy konserwacji, dzięki czemu dokumenty mogą służyć kolejnym pokoleniom muzealników. Na kartach oprócz zwykłych zabrudzeń wiążących się z kontaktem z ciałem ludzkim, potu, tłuszczu, odcisków palców, znalazły się też m.in. ślady taśmy klejącej, a także dopiski użytkujących go pokoleń. Dokumentację wykonano na papierze maszynowym, a trzeba pamiętać, że w dwudziestoleciu międzywojennym nie stosowano w produkcji papieru dodatków buforujących, które hamują nadmierne zakwaszenie. W związku z tym w miejscach styku i największego stężenia substancji organicznych papier był kruchy i niemal transparentny. Cześć zabrudzeń oczyszczono przy pomocy gumek. W związku z tym, że dokumentacja składa się z wielokrotnie zgiętych kart, zrezygnowano z oryginalnego łączenia, w związku z czym można teraz wyjąć poszczególny arkusz do replikacji lub badań, nie naruszając całej konstrukcji dokumentacji projektowej. O procesie restauracji w podtoruńskim Grębocinie opowiadał dyrektor tamtejszego Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa Dariusz Subocz.
Warto przypomnieć, że współpraca z placówką muzealną w Grębocinie ma swoją tradycję. Wcześniej konserwowano tam dokumentację techniczną ORP „Orzeł”.