Gdynianin najstarszym windsurferem na świecie
Piotr Dudek nazywany „Małolatem” dzisiejszym wyjściem na wodę spełnił wymogi wpisania go do księgi rekordów Guinnessa jako najstarszego windsurefera na świecie. Gdynianin urodzinami 28 kwietnia rozpocznie dziewięćdziesiątą wiosnę swojego życia
- Udowadnia Pan, że nie ma wieku, który uniemożliwia realizowanie niecodziennych pomysłów. Wszyscy inspirujemy się tym wyczynem i czekamy na kolejne pomysły. Pokazał Pan, że nikt na świecie nie potrafi się tak mierzyć z falami morskimi – te słowa od Prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka „Małolat" usłyszał zaraz po zejściu na ląd.
Kilka minut po godzinie 11:00 na plaży w Śródmieściu można było zobaczyć twarz mężczyzny w czapce i okularach z charakterystycznym ciepłym uśmiechem. Chwilę później gdynianin był już na wodzie, a data 19 kwietnia 2023 roku na stałe zapisała się w historii windsurfingu. Wtorkowym treningiem Piotr Dudek spełnił bowiem wymogi wpisania jego nazwiska złotymi zgłoskami do najważniejszego dokumentu rekordów na świecie – księgi rekordów Guinnessa. Aby dostąpić tego zaszczytu musiał minimum raz w kolejnych trzech miesiącach wypłynąć na desce. Pierwsze udokumentowane wyjście na wodę odbyło się 18 lutego, drugie zaś 10 marca. Po dzisiejszym pozostało już tylko wypełnić i przesłać stosowne dossier.
Pierwsze wydanie księgi z rekordami miało miejsce 27 sierpnia 1955 roku. Jej pomysłodawcą był sir Hugh Beaver, dyrektor generalny browaru Guinness, który kilka lat wcześniej będąc na polowaniu zadał sobie pytanie czy najszybszym ptakiem w Europie jest siewka złota czy cietrzew. Dziś jest to najbardziej znana publikacja, która stanowi punkt odniesienia ludzi na całym globie.
– Czuję satysfakcję, że mam to już za sobą, że wykonałem to ostatnie wyjście na wodę wymagane do wpisania do księgi rekordów Guinnessa. Pływało się dobrze, chociaż musiałem się zmagać lekkim wiaterkiem, który chciał mnie oszukać, ale byłem czujny i nie dałem się zrzucić do wody – mówi nasz bohater.– Nie czuję się jeszcze rekordzistą, być może dotrze to do mnie później – dodaje.
Urodził się w Łęcznej w 1934 roku. Do Trójmiasta sprowadził się ze Szczecina, gdy statek, na którym pracował, został sprzedany mającym siedzibę w Gdyni Polskim Liniom Oceanicznym. Na morze trafił, gdy miał 19 lat. Dotarł m.in. do Indonezji, Chin czy Japonii. Obecnie jest emerytem, od 2000 roku na stałe mieszkającym w Gdyni. Na desce pływa od 40 lat, a od 30 jest morsem. Był w gronie 16 założycieli Stowarzyszenia Morsy Gdyńskie im. Jana Bobczyka.
– Jesteśmy świadkami filmowej historii, której scenariusz napisało samo życie. Pan Piotr swoim wyczynem pokazuje nam, jak, niezależnie od wieku, można bawić się sportem – komentuje Marek Łucyk, wiceprezydent Gdyni ds. rozwoju. – Jako wielki fan „Małolata" życzę mu kolejnych rekordów i mam nadzieję, że wkrótce znów wskoczy na deskę, aby udowodnić nam, że bariery istnieją tylko w naszych głowach – dodaje
Lato gdynianin spędza nad jeziorem Kłodno, gdzie pływa, wypoczywa i uczy innych windsuringu. To tu powstał pomysł bicia rekordu.
– Podczas wspólnego spotkania przy kawie i świetle księżyca zastanawialiśmy się, czy jest ktoś starszy pływający ode mnie. Jeden z moich przyjaciół zajrzał do internetu. Dowiedzieliśmy się o tym, że zarejestrowany rekord wśród pań należy do Greczynki, która miała 80 lat. Znaleźliśmy też mężczyznę, który miał 86 lat, od którego już wtedy byłem ponad dwa lata starszy. Postanowiliśmy zadzwonić do biura, sprawdzić formalności i tak to się zaczęło – mówi Dudek.
Entuzjazm i pasja towarzyszą mu całe życie, czym inspirował nie tylko pojedyncze osoby, a całe rodziny:
– To niesamowity człowiek. Poznaliśmy się kilka lat temu. Windsurfingu uczył mnie, moje dzieci, moją rodzinę i przyjaciół. Jest zapaleńcem, osobą niesamowitą i cierpliwą. To po nim widać. Ma zawsze uśmiech na twarzy – podczas jednego z treningów opowiadał Michał Filipowicz, przyjaciel Piotra Dudka.
Słowa te potwierdza Pani Barbara z jego grupy morsów, która dopingowała rekordziście z plaży:
– Piotr jest bardzo sympatycznym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i optymistycznym. Mało jest dzisiaj takich osób. Od niego bije dobra i pozytywna energia z głębi serca. On po prostu taki jest. Dzięki temu dożył w świetnej kondycji takiego rekordu. Pozostaje nam brać z niego przykład.
„Małolat” to w Gdyni już chodząca, a w zasadzie pływająca legenda. O jego losach powstaje dokument przygotowywany przez studentów Gdyńskiej Szkoły Filmowej: Wojciecha Szustera, któremu pomaga Grażyna Jakubowska. Premiera planowana jest na drugą połowę roku
fot.Paweł Stasiak, Marek Urbaniak/UMGdynia