Gastronomia protestuje. Bezpieczni, ale w kryzysie
Nowe obostrzenia czerwonej strefy, które zaczęły obowiązywać od soboty, uderzyły w restauratorów. Właściciele gdyńskich lokali gastronomicznych jeszcze w weekend symbolicznie wyszli na ulice, by podważyć skuteczność decyzji rządu, a po pierwszych dwóch dniach obowiązywania silniejszych ograniczeń przyznają, że ich biznesy czeka poważny kryzys. Uratować restauracje mogą tylko klienci.
Kilka miesięcy temu stanęli nad przepaścią, gdy tzw. gospodarczy lockdown zamknął drzwi do ich lokali i z dnia na dzień postawił ich w nowej sytuacji. Ostatnie tygodnie były oddechem dla branży gastronomicznej, która mocno ucierpiała w szczytowym momencie pandemii, ale od soboty znów restauratorzy liczą straty i zastanawiają się, czy uda im się przetrwać.
Powrót do kryzysu
Nowe ograniczenia branży gastronomicznej, które od 17 października wprowadzono w czerwonych strefach – ograniczenie działalności do godzin 6-21 oraz maksymalnie połowa zajętych stolików – stawiają pod znakiem zapytania przyszłość wielu lokali. Zdaniem ich właścicieli rządowe obostrzenia błyskawicznie odbiły się na obrotach.
Jeszcze w niedzielę lokalni restauratorzy postanowili wyrazić swój sprzeciw na ulicach Gdyni wraz z konkretnymi postulatami pod adresem rządu. Zmiany spowodowały, że po powolnym powrocie do normalności większość lokali zaczyna świecić pustkami.
- W „Muszli" oczywiście stosujemy się do wszystkich obowiązujących zasad bezpieczeństwa, jednak widać, że wiele osób obawia się przychodzić do restauracji. Zdecydowanie odwiedza nas mniej ludzi, nawet w ciągu dnia, już nie mówiąc o tym, że zamknięcie restauracji o godzinie 21:00 powoduje, że część z nich obawia się przychodzić do nas wieczorami – zauważa po dwóch dniach funkcjonowania nowych obostrzeń Anna Wylężek, wiceprezes Muszli Gdynia.
- Większość lokali gastronomicznych funkcjonuje właśnie wieczorem, bo wychodzi się i rezerwuje stoliki głównie na kolację, tylko czasami na obiad – zaznacza Maciej Kamiński, właściciel działającego w gdyńskim Śródmieściu lokalu Tapas Barcelona.
Restauracje to nie tylko możliwość spróbowania ulubionych dań, ale także miejsca pracy. Pierwsze dni na nowych zasadach zapowiadają ciężką walkę o utrzymanie biznesów w obecnej formie. Lokalni przedstawiciele branży oprócz apelu do rządu zaciskają zęby i na bieżąco dokładają starań, aby przekonać gdynian do korzystania z ich oferty w tym trudnym okresie.
- Działamy i nie mamy zamiaru skończyć, choć obroty spadły o około 70 procent. Ograniczyliśmy liczbę godzin, w których jesteśmy otwarci zgodnie z obostrzeniami. Staramy się działać normalnie, podajemy śniadania, lunche, menu a la carte, słodkości, kawę. Jesteśmy miejscem, które tworzą ludzie i nasze przetrwanie zależy od nich. Nie zredukowaliśmy załogi. Działamy tak, aby nasi goście znaleźli odrobinę normalności w codziennej rzeczywistości. Dbamy o czystość i dezynfekujemy wszystko, z czym może mieć kontakt gość - mówi Albert Kostecki, manager restauracji TRAFIK Jedzenie & Przyjaciele.
Wspierajmy gastronomię
Gdyńska gastronomia na przestrzeni lat wyrosła na jedną z wizytówek miasta, a odwiedzenie jednej z różnorodnych propozycji dla wielu osób stało się punktem obowiązkowym podczas wizyty w Gdyni. To kuchnie z różnych stron świata, lokale specjalizujące się w konkretnych potrawach, starannie zaprojektowane wnętrza czy szefowie kuchni z najwyższej półki.
Od momentu ponownego otwarcia gastronomii po lockdownie gdyńscy restauratorzy ściśle stosują się do wytycznych sanepidu i zwracają uwagę na bezpieczeństwo gości. Regularna dezynfekcja stolików i odpowiedzialna postawa pomaga zminimalizować ryzyko. Nasze regularne wizyty w ulubionych barach, restauracjach czy kawiarniach mogą zaważyć o tym, czy za kilka miesięcy będą nadal funkcjonować.
- Z usług restauracji, barów i kawiarni nadal można korzystać. Nie rezygnujmy z odwiedzin w naszych ulubionych lokalach. Ograniczenia, które wynikają obecnie z faktu wprowadzenia „czerwonej strefy", zwiększają bezpieczeństwo, ale zmniejszają też dochody lokali i stawiają je na krawędzi przetrwania. Jeśli klientów, czyli nas, nie będzie, wielu przedsiębiorców z tej branży zostanie zmuszonych do ich zamknięcia. Bez środków do życia zostaną nie tylko właściciele, ale i pracownicy. Nie możemy do tego dopuścić. Miasto Gdynia będzie promować gdyńską ofertę gastronomiczną, która jest tak różnorodna, że każdy znajdzie coś dla siebie. Pamiętajmy, gdyńskie lokale są otwarte i zapraszają gości przez siedem dni w tygodniu – mówi Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni ds. gospodarki.
Przypomnijmy, że jeszcze na przełomie marca i kwietnia – w szczytowym momencie pandemicznych obostrzeń – gdyńscy przedstawiciele branży gastronomicznej wspólnymi siłami prowadzili i koordynowali akcję #gastropomaga, dostarczając darmowe posiłki medykom i personelowi szpitalnemu. Sami mogli w tym czasie zarabiać jedynie przez dostarczanie jedzenia na wynos, licząc głównie na swoich stałych klientów. Pomimo tego większość z gdyńskich restauracji przetrwała najtrudniejszy okres. Teraz znów potrzebują wsparcia.
Źródło: UM Gdynia