Arka Gdynia wygrywa w Katowicach
Arka ponownie wraca z meczu wyjazdowego z pełną pulą punktową. Tym razem trzy punkty gdynianie zgarnęli z trudnego boiska GKS-u Katowice, a decydującą bramkę zdobył Omran Haydary w 65 minucie spotkania. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza mieli nieco ułatwione zadanie za sprawą czerwonej kartki, którą już w 27 minucie obejrzał Bartosz Jaroszek.
foto..facebook.com/ArkaGdyniaSA
Porażka z Odrą przy Olimpijskiej była przykrą niespodzianką nie tylko dla wszystkich kibiców w Gdyni, ale też dla samych piłkarzy i ich trenerów. Wszyscy czujemy duże rozczarowanie wynikami, które padają w tym sezonie na naszych stadionie. Na szczęście dobre rezultaty Arkowcy przywożą z delegacji i to pozwala im utrzymywać kontakt z ligową czołówką. Gdyby dziś podobnie było w Katowicach, strata żółto-niebieskich do lidera wynosić mogła zaledwie dwa punkty i z takim celem udali się na Śląsk podopieczni Ryszarda Tarasiewicza.
W pierwszych minutach obie drużyny zdołały zorganizować po jednej dobrej akcji. Zaczęli Arkowcy od wymiany podań przed polem karnym, ale to ostatnie, najważniejsze, od Haydary’ego do Czubaka nie było dokładne. W odpowiedzi Rogala zacentrował z lewej strony w kierunku Araka, a ten przed naszą bramką nie zdołał czysto trafić w piłkę.
W 5 minucie po raz pierwszy oddaliśmy celny strzał na bramkę Kudły. Czubak otrzymał dobre podanie od Milewskiego i wydawało się, że sam będzie oddawał strzał, ale uniemożliwili mu to szybko wracający obrońcy gospodarzy. W tej sytuacji Karol odegrał do Stępnia i to Mateusz kropnął w kierunku bramki, jednak piłka była w zasięgu bramkarza GKS-u.
Gra Arki od początku meczu mogła się podobać, bo gdynianie stwarzali sobie sytuacje, które mogły zakończyć się golami. W 11 minucie piłkę w środku boiska wywalczył Haydary, przejął ją Czubak, a po chwili została posłana do Adamczyka. Hubert przejął ją w polu karnym i mimo naporu obrońców oddał strzał, jak się okazało niecelny. Nie upłynęła minuta, a po podaniu Adamczyka spod linii końcowej bardzo dobra okazję do strzału miał Janusz Gol. Nasz pomocnik, będąc 5 metrów przed bramką, nie trafił czysto w piłkę i kibice gospodarzy mogli odetchnąć z ulgą.
Nieskuteczność Arkowców w tych kilku sytuacjach mogła się na nich zemścić już kilka chwil później, gdy po zagraniu Figiela w nasze pole karne, bez krycia odnalazł się Rogala. Pomocnik GKS-u uderzył z powietrza, lecz bardzo niecelnie. W 21 minucie kolejne dwie okazje mieli gdynianie. Sprytne, szybkie rozegranie rzutu rożnego pozwoliło Adamczykowi nieco bezkarnie wejść z piłką w pole karne i oddać strzał, który zablokował jeden z obrońców. Chwilę później Haydary znów odzyskał piłkę, dograł do Adamczyka, a ten tym razem poszukał wrzutki na głowę Czubaka, jednak Karol nie dał rady oddać celnego strzału z kilku metrów.
W 27 minucie Arkowcy przejęli piłkę pod własnym polem karnym, a Janusz Gol natychmiast uruchomił podanie Karola Czubaka. Ten jednym zwodem znalazł się za plecami obrońcy i biegł już sam w kierunku bramki GKS-u, gdy z tyłu sfaulował go Jaroszek. Sędzia natychmiast wyciągnął czerwoną kartkę dla obrońcy gospodarzy i od tego momentu Arkowcy zaczęli grać w liczebnej przewadze.
Już cztery minuty później Arka powinna przekuć swoją przewagę na prowadzenie. Sam na sam z Kudłą wyszedł bowiem Haydary i w wymarzonej sytuacji strzelił wprost w bramkarza GKS-u! Inna sprawa, że mógł go w tej sytuacji wspomóc jeszcze Czubak, ale wydawało się, że Karol został sfaulowany i dlatego Karol stracił równowagę, a Omran pozostał sam naprzeciw bramkarzowi z Katowic.
Grająca w ataku pozycyjnym Arka cierpliwie czekała na swoje szanse. Takiej doczekała się w 40 minucie, gdy po dwójkowej akcji Adamczyka i Haydary’ego, w ostatniej chwili Kudła uprzedził Czubaka. Po chwili Adamczyk postanowił sam sfinalizować swoją akcję strzałem, a jego mocne uderzenie odbił bramkarz. Kolejna akcja Arki stworzyła tym razem okazję Stępniowi, ale nasz młodzieżowiec także okazał się nieskuteczny przy próbie oddania strzału. Już w doliczonym czasie z okazji do oddania strzału w polu karnym skorzystał Stolc, jednak piłka odbiła się od nogi obrońcy i skończyło się tylko na kornerze. Na przerwę zeszliśmy przy wyniku bezbramkowym, a biorąc pod uwagę ilość sytuacji, którą żółto-niebiescy sobie stworzyli, trzeba to ocenić jako wynik bardzo szczęśliwy dla gospodarzy.
Na drugą połowę wyszliśmy z dwiema zmianami w składzie. Zeszli Stolc i Stępień, a zastąpili ich Aleman i Tomal. Oznaczało to, że Arkowcy przeszli na ustawienie z trzema obrońcami i liczyli, że uda się wypracować jeszcze większą przewagę liczebną na połowie GKS-u. Od początku drugiej połowy, zgodnie z przewidywaniami, Arka osiągnęła przewagę, ale niewiele konkretów z tego wynikało. GKS niemal całkowicie zamknięty we własnym polu karnym skutecznie uniemożliwiał jakiekolwiek próby dośrodkowania pod bramkę, dlatego gdynianie musieli uciekać się do strzałów zza pola karnego. Nie było ich jednak zbyt wiele, a gdy już się na nie decydowaliśmy, to były one dalekie od ideału.
W 64 minucie Arka w końcu stworzyła sytuację idealną do tego, aby wreszcie otworzyć wynik tego meczu. Adamczyk zacentrował wprost na głowę Czubaka, a ten oddał strzał, który jakimś cudem nogami obronił Kudła. Minutę później bramkarz GKS-u był już bezradny. Marcjanik przejął piłkę 30 metrów od bramki gospodarzy, oddał piłkę Haydary’emu, a Afgańczyk w swoim stylu zrobił zwód do środka i oddał precyzyjny strzał, po którym piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki!
Po zdobyciu bramki najważniejszym było utrzymanie koncentracji przez żółto-niebieskich, a tymczasem już minutę po wznowieniu gry Krzepisz musiał bronić celne uderzenie z dystansu Figiela. Z oczywistych powodów GKS zaczął więcej ryzykować, częściej gościł pod naszym polem karnym, a pomóc temu miały m.in. ofensywne zmiany w składzie. Nie zwlekał ze zmianami także trener Tarasiewicz, który postanowił szczelniej zabezpieczyć tyły w swoim zespole, wprowadzając m.in. Bednarskiego za Adamczyka, a także Purzyckiego za Haydary’ego.
I rzeczywiście, Arkowcy starali się przede wszystkim długo utrzymywać przy piłce, nie dopuszczać gospodarzy do sytuacji, które mogłyby owocować strzałami na naszą bramkę. Kreowanie gry pod bramką GKS-u stał celem drugorzędnym, co nie oznacza, że od tego nasi zawodnicy odstąpili. W 89 minucie Bednarski w polu karnym dograł piłkę do Tomala, a nasz młodzieżowiec uderzył bez zastanowienia, jednak został zablokowany. Rzut rożny przyniósł z kolei szansę dla Marcjanika, który sięgnął piłkę głową, ale nie skierował jej w światło bramki.
Do końcowego gwizdka mądra gra gdynian pozwoliła im bez większych nerwów utrzymać korzystny wynik. Tak się stało – Arka kontynuuje swoja dobrą passę w meczach wyjazdowych i zainkasowała zasłużone trzy punkty. Co prawda wynik mógł być bardziej okazały, bo sytuacji do zdobywania bramek nie brakowało, ale jeśli zdobywa się o jednego gola więcej od rywali, to nie ma co narzekać. Teraz pozostaje wreszcie zacząć wygrywać przed swoimi kibicami, na własnym obiekcie, a nasze humory mogą być naprawdę doskonałe.
GKS Katowice - Arka Gdynia 0:1 (0:0)
Bramki: Haydary 65'
GKS: Kudła - Janiszewski, Jędrych, Rogala - Wasielewski, Figiel, Kościelniak (39' Urynowicz), Jaroszek - Dudziński (73' Brzozowski), Arak (73' Roginić), Szwedzik (73' Błąd)
Arka: Krzepisz - Rymaniak, Dobrotka, Marcjanik, Stolc (46' Aleman) - Haydary (79' Purzycki), Gol, Milewski, Stępień (46' Tomal) - Adamczyk (73' Bednarski) - Czubak (73' Kuzimski)
Żółte kartki: Haydary, Bednarski
Czerwona kartka: Jaroszek (27' za faul taktyczny)
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce), VAR: Wojciech Myć (Lublin)
Arkadiusz Skubek