Mogliby być ojcami i pracować zawodowo, bo to już zajęcia na półtora etatu, a ich doba też ma tylko 24 godziny. A jednak co jakiś czas zakładają zielone koszulki wolontariusza i ruszają w miasto – sami, z dziećmi albo całą rodziną, żeby zrobić coś więcej. Czterech gdańszczan – ojców opowiada, po co to robią i co ma do tego sernik, bieganie i pas taktyczny