Trzecie zwycięstwo z rzędu
Po trudnym spotkaniu w Bełchatowie Arka sięgnęła po kolejny komplet punktów. Zdecydowanie lepsza gra w drugiej połowie zaowocowała trafieniami Huberta Adamczyka i Omrana Haydary'ego, Skra zdobyła bramkę po strzale Kozłowskiego.
fot.arka.gdynia.pl
Do meczu ze Skrą gdynianie przystępowali w roli zdecydowanego faworyta. Świadczyły o tym chociażby kursy bukmacherów, które wyraźnie wskazywały podopiecznych trenera Tarasiewicza jako zespół, który powinien po ostatnim gwizdku wzbogacić się o trzy punkty. Trudno się dziwić takiemu spojrzeniu na Arkę, skoro nasz zespół wygrał cztery z ostatnich pięciu spotkań, a w ostatnim wręcz zdemolował solidny GKS Tychy.
Jeśli jednak ktoś myślał, że Skra będzie dla gdynian łatwym rywalem, to było to mocno nierozważne. Częstochowianie postrzegani są jako bardzo solidny zespół, który potrafi wykorzystać słabości swojego przeciwnika. Przekonali się o tym chociażby Chojniczanka i Zagłębie, którzy wyjechali z Bełchatowa z niczym. Arkowcy musieli zatem wyjść na boisko bardzo skoncentrowani i przygotowani na to, że zawodnicy Skry wysoko zawieszą poprzeczkę.
Szkoleniowiec Arki postawił w tym spotkaniu na to samo zestawienie piłkarzy, którzy tak nam zaimponowali przed tygodniem. I tak jak wtedy, gdynianie od pierwszej minuty starali się narzucić własny styl gry. Wysoko atakowali gospodarzy, maksymalnie utrudniając im przejście z piłką przez linię środkową boiska, a samemu cierpliwie konstruując swoje akcje. Inna sprawa, że Skra w pierwszym kwadransie świadomie większą ilością piłkarzy cofała się we własne pole karne, koncentrując się na ryglowaniu dostępu pod swoją bramkę, a swoją grę ofensywną ograniczając do szybkich ataków po przechwytach piłki.
Plan częstochowian wyglądał na trafiony, bo pierwszy, a w dodatku wyraźnie nieudany strzał na bramkę Bursztyna, Arkowcy oddali w 10 minucie meczu, a próby uderzenia podjął się Adamczyk. Krzepisz natomiast pierwszy raz zatrudniony został trzy minuty później przez Pyrdoła, który kopnął piłkę w środek naszej bramki z okolic 23 metra.
W 16 i 17 minucie Krzepisz już zadania miał zdecydowanie trudniejsze. Hilbrycht dwukrotnie wykonywał rzuty rożne, za każdym razem udało się gdynianom wybijać piłkę z pola karnego, ale ta trafiała na 20 metr do Baranawicza, który dwukrotnie uderzał mierząc przy prawym słupku, ale nasz bramkarz spisywał się bez zarzutu. Podobnie do Baranowicza chciał zachować się Janusz Gol w 20 minucie, gdy pod jego nogi spadła piłka wybita przez obrońców Skry po rzucie rożnym, ale próba naszego doświadczonego pomocnika była zdecydowanie gorsza.
Z upływem czasu gospodarze grali coraz odważniej, a problemów gdynianom systematycznie przybywało. W 28 minucie mecz zakończył się dla Martina Dobrotki, który nabawił się kontuzji w starciu z rywalem w naszym polu karnym. Na murawie zastąpił go Ziemann, a to z kolei oznaczało, że na środek obrony przesunąć się musiał Stolc. Już kilka chwil po wejściu na murawę Ziemann oddał strzał w kierunku bramki Bursztyna, lecz wyraźnie spudłował.
Lepiej celowniki mieli ustawione gospodarze. W 35 minucie Krzepisz z kłopotami obronił strzał Szymańskiego z rzutu wolnego z odległości 25 metrów. Chwilę później nasz bramkarz z okienka bramki wybił piłkę po uderzeniu głową Krzyżaka. Gdy zrewanżować się uderzeniem z dystansu spróbował Haydary, to piłka po raz kolejny mijała światło bramki Bursztyna. W 41 minucie Krzepisz znów był w opałach, bo bardzo groźny strzał po ziemi oddał z 16 metrów Hilbrycht, lecz Kacper kolejny raz zapracował na duże brawa. Na pierwsze celne uderzenie gości musieliśmy czekać aż do 41 minuty, gdy z bardzo ostrego kąta bramkarza Skry zatrudnił Czubak.
Pierwsza połowa była rozczarowująca dla żółto-niebieskich. To gospodarze byli groźniejsi i to oni bliżsi objęcia prowadzenia w tym spotkaniu. Aż sześciokrotnie celnie uderzali na naszą bramkę i to pomimo krótszego przebywania w posiadaniu futbolówki. Po zmianie stron liczyliśmy, że trener Tarasiewicz wprowadzi niezbędne korekty i gra jego podopiecznych będzie zdecydowanie lepsza, bo nasze apetyty były zdecydowanie większe niż bezbramkowy remis, a co gorsza to Skra wyglądała na bardziej spragnioną zgarnięcia trzech punktów.
No i rzeczywiście Arka zaczęła drugą odsłonę spotkania z animuszem, ewidentnie przyspieszyła swoją grę i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 51 minucie Baranowicz popełnił prosty błąd na 25 metrze przed własna bramką, skorzystał z tego Sebastian Milewski, który od razu podał do wchodzącego w pole karne Huberta Adamczyka, a ten z charakterystycznym dla siebie spokojem pewnym strzałem po ziemi pokonał Bursztyna!
Siedem minut później przed okazją na swoją bramkę stanął Czubak. Ponad obrońcami w pole karne posłał piłkę Gol, a Karol po jej przyjęciu kropnął potężnie, ale tylko w boczną siatkę. W 63 minucie ponownie piłka została zagrana w pole karne, tym razem na głowę Czubaka, ale w ostatniej chwili na pograniczu faulu wyprzedził go obrońca Skry.
Niestety w 66 minucie Arka nie ustrzegła się błędu. Lewą stroną przedarł się z piłką Winiarczyk, po czym bardzo dokładnie zagrał w kierunku bliższego słupka, a tam wbiegł Kozłowski i skutecznym strzałem doprowadził do wyrównania. Dodajmy, że wszystko toczyło się w coraz bardziej ulewnym deszczu, co oznaczało narastające problemy z murawą, a dla lubiącej grać po ziemi Arce mogło to oznaczać dodatkowe utrudnienie.
Nasze obawy okazały niepotrzebne. W 74 minucie z szybką akcją pomknął w kierunku bramki Skry Karol Czubak. Po wejściu w pole karne posłał piłkę ponad Bursztynem, ale trafił tylko w słupek. Z dobitką zdążył jednak Haydary i pewnym strzałem pod poprzeczkę przywrócił Arce prowadzenie! Długo tą sytuację jeszcze analizował VAR, ale ostatecznie uznał, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.
W 86 minucie Arka przeprowadziła chyba najbardziej efektowną akcję w tym meczu. Kilka świetnych podań na jeden kontakt naszych piłkarzy wyprowadziło ostatecznie Czubaka na dogodną pozycję, lecz dobry strzał Karola kapitalnie obronił Bursztyn i uchronił swój zespół przed utratą bramki, która z pewnością ostatecznie rozstrzygnęłaby losy meczu. Gol jednak nie padł, a chwilę później dużo szczęścia mieli gdynianie, gdy po stałym fragmencie nieznacznie pomylił się przy strzale z kilku metrów wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Michalski.
W doliczonym czasie swoją orientacją w ustawieniu rywali na boisku popisał się Haydary. Afgańczyk wiedział, że kilka metrów przed bramkę wyszedł Bursztyn i gdy Omran otrzymał piłkę 40 metrów dalej, od razu posłał futbolówkę w kierunku bramki. Połapał się w tym jednak golkiper Skry i nie dopuścił do efektownego trafienia Haydary’ego.
Arka ostatecznie wygrała w Bełchatowie i trzeba przyznać, że wywalczyła je po naprawdę trudnym meczu. Skra potwierdziła, że jest bardzo solidną drużyną w tej lidze i jeszcze niejeden faworyt połamie sobie na niej zęby. Tym bardziej trzeba docenić sukces żółto-niebieskich i cieszyć się z piątego zwycięstwa w sześciu ostatnich meczach. Świetna postawa gdynian umacnia naszą pozycję w ścisłej czołówce tabeli i pozwala z optymizmem oczekiwać na kolejne spotkanie.
Fortuna 1 liga - 10. kolejka sezonu 2022/23
Skra Częstochowa - Arka Gdynia 1:2 (0:0)
Bramki: Kozłowski 66' - Adamczyk 51', Haydary 74'
Skra: Bursztyn - Mesjasz, Brusiło (62' Gołębiowski), Kozłowski (72' Sangowski), Pyrdoł (88' Michalski), Hilbrycht (62' Flak), Baranowicz (88' Babiarz), Winiarczyk, Szymański, Olejnik, Krzyżak.
Arka: Krzepisz - Rymaniak, Dobrotka (29' Ziemann), Marcjanik, Stolc - Haydary, Gol, Milewski, Stępień (84' Tomal) - Adamczyk (69' Aleman) - Czubak
Żółte kartki: Babiarz (na ławce rez.), Pyrdoł, Flak
Sędzia: Piotr Urban (Warszawa), VAR: Damian Sylwestrzak (Wrocław)
zródło :Arkadiusz Skubek