Po prostu to lubię - wywiad z Andrzejem Piłacińskim
Warszawska literatura ma się dobrze. Od kilku lat bardzo popularne są powieści stylizowane na przedwojenne realia stolicy, ale oprócz tego sama Warszawa skrywa pośród swoich mieszkańców osoby, dla których pisanie jest po prostu żywiołem. Kimś takim jest właśnie Andrzej Piłaciński, bielański poeta i prozaik. W swojej twórczości skupia się przede wszystkim na miłości. Sam jest odpowiedzialny za cały proces wydawniczy, od napisania pierwszych liter po dostarczenie książki czytelnikowi
Co skłoniło Pana do wyboru pisarstwa i poezji jako swojego rzemiosła?
Po prostu to lubię. W młodości napisałem kryminał „Zła czarna ręka”, nie wydałem go, bo było to w piątej klasie szkoły podstawowej. Jedyny egzemplarz napisany ręcznie, zabrała mi nauczycielka i wydała go pod swoim nazwiskiem. Do dziś nikt mi nikt w to nie wierzy. To było ponad pięćdziesiąt lat temu, nie pamiętam już jej nazwiska. To mnie zniechęciło na dłuższy czas. Po latach wróciłem do pisania, nie dałem sobie odebrać marzeń.
Jakie wydarzenia i doświadczenia w życiu miały największy wpływ na Pana twórczość literacką?
Bardzo duży wpływ miał portal NaszaKlasa.pl. Moje córki wyjechały do Anglii i założyłem konto, żeby się z nimi kontaktować. Tam też zacząłem pisać swoje pierwsze wiersze okolicznościowe i zacząłem zbierać swoich fanów. Potem przeniosłem się na Facebooka. Mam czytelników na całym świecie, dzięki temu pojawiło się dużo osób w Anglii. Niedawno wysłałem książkę do Wiednia.
Proszę opowiedzieć o swoim dotychczasowym dorobku literackim. Czy jest Pan szczególnie związany z którymś z Pana dzieł?
Wydałem trzy tomiki wierszy, dwie części powieści „Wakacyjna przygoda”. Drugi tom wierszy „Myśli sercem pisanie” jest dla mnie najważniejszy, zawiera on trzy części. Pierwsza to liryka, druga fraszki, trzeci to treny. I to jest definicja mojego pisania, zawiera wszystkie moje ideały pisarskie.
Skąd decyzja, żeby wydawać książki na własny rachunek, a nie w jakimś wydawnictwie?
Tak wyszło. Zacząłem, jak wspomniałem, na portalach społecznościowych i tam dotarłem do wielu osób. One właśnie namówiły mnie, żeby przenieść moją poezję na papier i z ich pomocą do dziś udaje mi się finansować wydawania książek.
Czy istnieje jakiś temat, który szczególnie inspiruje Pana do pisania?
Jestem romantykiem i w tym duchu piszę. Miłość mnie najbardziej interesuje, różnie pojęta.
Jakie wyzwania napotyka Pan podczas pisania i jak sobie z nimi radzi?
Piszę jeden wiersz codziennie rano. Po jego napisaniu już nie wracam do tego tekstu, wiersz musi być uniesieniem chwili, to dla mnie filozofia poezji. Wielką przykrością na mojej drodze było stracenie całego dorobku z lat 2009-2016. Mój profil na Facebooku został zablokowany, nie wiem dlaczego. Od tamtej pory wszystko zapisuję w plikach. I też od razu myślę o składzie książki, od razu wiem, który wiersz trafi do planowanego przeze mnie tomu.
Czy istnieje jakiś tekst, który napisał Pan z większą trudnością niż inne i dlaczego?
Wszystko to, co piszę, przychodzi bardzo szybko. Po dziesięciu minutach z kawą mam gotowy tekst. Tworzę tak, jak podpowiada mi rozum i serce. Mam swoich wiernych czytelników - parę tysięcy, jestem z tego dumny i niczego nie chcę zmieniać. Codziennie otrzymują wiadomości, że mój najnowszy wiersz poprawił komuś humor albo pomógł wyjść z jakiegoś kryzysu.
Jakie jest Pana stosunek do Warszawy i jakie miejsce zajmuje ona w Pana twórczości?
Szczególnie Bielany są dla mnie ważne. Poświęciłem im cały tomik „Dotknąć duszy”. Powstał po wywiadzie do gazety „Nasze Bielany” w 2009 roku. Zacząłem go pisać na prośbę Wydziału Promocji i Kultury na Bielanach i książka ta miała być podstawą ndo tego, żebym dostał dotację. Niestety, życie chciało inaczej, pieniędzy nie otrzymałem, ale tomik pozostał.
Czy miał Pan jakieś ważne doświadczenia związane z Warszawą, które odzwierciedlił Pan w swoich dziełach?
Opisuję swoje ulubione miejsca. Nie jest to inspiracja wielkimi pisarzami warszawskimi, przedstawiam przestrzenie, w których spotkało mnie to, co najlepsze. A tak było w Warszawie.
Kto jest, Pana zdaniem, główną grupą odbiorców Pana twórczości?
Są to głównie czytelniczki. Wcześniej w ogóle nie mogłem trafić do panów (śmiech). Ale teraz to się jak najbardziej wyrównało. Szacuję, że osób mnie czytających jest około 5 tysięcy, może więcej, nie wiem, bo nie da się mieć więcej znajomych na Facebooku, a cały mój profil jest stworzony dla odbiorców.
Czy są to ludzie w różnym wieku i o różnych zainteresowaniach, czy raczej konkretna grupa czytelników?
Wiek, że tak powiem, bardziej pod seniorów. To ludzie o różnych pasjach, z różnych środowisk. Co dla mnie też jest sukcesem, że do różnych ludzi trafia moja sztuka.
Czy Pana zdaniem jako pisarz i poeta ma Pan jakieś zobowiązania wobec swoich czytelników?
Tak, jednego dnia, jeżeli nie napiszę wiersza od razu mam setki wiadomości, co się ze mną stało. Naprawdę, parę tysięcy osób codziennie rano czeka na mój nowy wiersz i może być pewnym zdziwieniem, gdy on się nie ukaże.
Czy uważa Pan, że ważniejsze jest pisanie dla siebie czy dla swoich czytelników?
Teraz wiem, że jestem dla ludzi. Przesłanie moich wierszy pomaga ludziom rozpocząć dzień w dobrym nastroju i może nie sam akt pisania, ale ta świadomość jest dla mnie bardzo ważna.
Jakie plany wydawnicze ma Pan na najbliższy czas?
Robię wszystko sam, skład książki, projekty graficzne. Jedynie nie zajmuję się drukiem. Problem z nowościami jest taki, że czasem brak mi środków na nie – ludzie cały czas proszą o dodruk starszych pozycji i wpierw staram się zaspokoić ten głód. Najbliższe plany to jeden tom fraszek, jeden trenów i całkowita nowość, zbiór różnych opowiadań. Będzie trochę s.f., trochę historycznie. Postaram się doprowadzić do ich wydania jak najszybciej. Więcej szczegółów nie zdradzam, nie mogę, a i tak chyba będzie ciekawiej dla kogoś, kogo teraz tą mieszanką stylistyczną zainteresowałem.
Gdzie można nabyć Pana książki?
Zajmuję się również dystrybucją. Każdy pośrednik zażyczyłby sobie spore pieniądze. A nie chcę płacić za coś, co mogę robić sam. Zresztą to może być ważne dla czytelników, że mają kontakt z autorem. Poza tym, bardzo lubię taką samodzielność. Daje mi to ogromną satysfakcję i takiego uczucia życzę każdemu twórcy!
fot.Jędrzej Cichocki