Gdyńscy mikołaje wyruszają na Ukrainę
Pomyśleli o wszystkim: są ciepłe ubrania, koce, kołdry i świece, gdyby zabrakło prądu. Ponadto cały worek dziecięcych rękawiczek i słodycze dla najmłodszych. Zimowy konwój humanitarny wyrusza dziś z zasypanej śniegiem Gdyni do niewielkiego Iwano-Frankiwska na Ukrainie. – Mikołajki są po to, aby dzielić się z tymi, którzy mają jeszcze mniej – przypomina Krzysztof Jankowski, organizator.
W Gdyni przybywa śniegu i miasto wygląda jak z bajki. Ale w Ukrainie śnieg i mróz oznaczają niebezpieczeństwo – problemy z ogrzewaniem, przerwy w dostawie prądu, kłopoty z zaopatrzeniem. Marzną wszyscy, a najbardziej dzieci. Dlatego, gdy księża z małego kościoła w Iwanowie Frankowie niedaleko Lwowa, gdzie trafia coraz więcej uciekających przed wojną, nawiązali kontakt z gdyńską parafią pw. świętej Trójcy, na efekty nie trzeba było długo czekać.
- Z Gdyni do Iwano-Frankiwska na Ukrainie wyrusza konwój. Konwój, który jest darem serca, darem od mieszkańców Gdyni, przede wszystkim mieszkańców Dąbrowy – mówi Michał Guć, wiceprezydent Gdyni ds. innowacji. - Akcja zbierania ciepłych ubrań, śpiworów, koców zimowych butów, wszystkiego co jest potrzebne, aby przetrwać dramatycznie trudną zimę na Ukrainie. Pamiętajmy o potrzebujących, pamiętajmy o tym co dzieje się na Ukrainie i starajmy się czynnie ich wspomóc. Mieszkańcy Gdyni, mieszkańcy Dąbrowy już to zrobili i za to im ogromnie dziękujemy.
Poza wszystkim, co potrzebne, aby przetrwać zimę, gdyńscy mikołaje zabiorą dar specjalny – życzenia do gdyńskich dzieci – polskich i pochodzenia ukraińskiego – dla ich kolegów w targanym wojną kraju, Wszystko po to, aby było łatwiej ogrzać się zimą, również w sercu, i nie stracić nadziei na przyszłość.
- Mam na imię Arina. Jestem z Ukrainy, z miasta Zaporoże. Mam 8 lat – mówi na nagraniu uczennica gdyńskiej Szkoły Podstawowej nr 21. - Uczę się tu w szkole. Nauczycielka jest bardzo ładna, piękna. Bardzo mi się tutaj podoba. Mam w klasie przyjaciółki. Razem uczymy się i odpoczywamy. Życzę dzieciom, które zostały w Ukrainie, aby one nigdy nie płakały. A jeśli płaczą, to tylko ze szczęścia.
W trakcie przygotowań, gabinet dyrektora Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 3, w ciągu kilku dni zmienił się w ogromne składowisko najbardziej potrzebnych rzeczy. Biurka już prawie nie było widać, zasłaniały je stosy kołder, koców, dziecięcych kurtek, ciepłych czapek, nosidełek dla niemowląt i świec, które są na Ukrainie na wagę złota. Drzwi cały czas się otwierają, bo przychodzą kolejne osoby, objuczone torbami, zaglądają harcerze, z pytaniem kiedy pakowanie, rodzice szkolnych dzieci dopytują czego jeszcze brakuje.
- Jak zawsze w bardzo krótkim czasie udało nam się skompletować wszystko, co było potrzebne – cieszy się Krzysztof Jankowski, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 3, który wspólnie z pobliską parafią i mieszkańcami Gdyni Dąbrowy organizuje transport humanitarny. - Przerosło to nasze najbardziej optymistyczne prognozy, w pewnym momencie mieliśmy tyle tu tych rzeczy, że nie mieliśmy się gdzie poruszać, było tego tu tak dużo.
Zebrać dary to jedno, spakować je tak, aby wszystko dojechało w jak najlepszym stanie, a na miejscu można było bez problemu znaleźć najbardziej potrzebne rzeczy, nawet wtedy gdy robi się to przy płomieniu świecy, to zupełnie inna sprawa. I tu wkraczają gdyńskie anioły, jak ich nazywa dyrektor, a w cywilu panie z administracji ZSP nr 3: Hanna Czerwińska, Renata Wybierała, Justyna Niewińska. To one przez kilka dni segregowały, pakowały, dary, oznaczały worki – nie napisami, ale piktogramami z rysunkiem rękawiczek czy czapek dziecięcych, które same przygotowały.
Gdy już wszystko było dokładnie oznaczone i spakowane, samochód zamknięty, a trasy wybrane, w Gdyni spadł śnieg.
- To nas nie zatrzymuje, oni bardzo czekają na nas – mówi dyrektor. - Planujemy dojechać tak daleko, jak to jest tylko możliwe, w razie problemów, ukraińscy księża są przygotowani, żeby wyjechać nam naprzeciw, nawet do granicy, i odebrać transport.
Dzisiaj transport wyruszy. Jęsli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już jutro będzie w Ukrainie.
fot. Filip Śmigielski/gdynia.pl