Czy starczy mi czasu? Pewnie, że tak!
Jedyne co mnie odróżnia od wariata, to fakt, że nim nie jestem”- czyli rozmowa z Karoliną Sowińską, właścicielką trójmiejskiej agencji hostess JAK TA LALA. Prowadzi własny biznes, pracuje w firmie z sektora IT, a w wolnym czasie rozwija aktorskie umiejętności. O tym niecodziennym połączeniu, a także o pasji do pracy z Karoliną Sowińską rozmawiała Agata Gołąbek.
Agata Gołąbek: Prowadzenie własnego biznesu wymaga odwagi i niekiedy doświadczenia, a Ty, mimo że jesteś bardzo młoda, postanowiłaś wziąć się z życiem za bary i otworzyć swój biznes. Czy dużo trzeba mieć odwagi, by to zrobić?
Karolina Sowińska: Jak to mawiał Salvador Dali: „jedyne, co odróżnia mnie od wariata, to fakt, że nim nie jestem”. Tworząc jakikolwiek biznes, trzeba mieć w sobie odrobinę pozytywnego szaleństwa, które będzie nas motywować do działania. Niektórzy nazywają to odwagą.
A. G.: Dlaczego zdecydowałaś się otworzyć właśnie agencję hostess?
K. S.: Studiując dwa kierunki na studiach dziennych, pracowałam właśnie jako hostessa. W ten sposób poznałam całą branżę od podszewki. Wiedziałam, jak funkcjonuje. Przez kilka lat, w naturalny sposób, utworzyłam swoją sieć kontaktów, co w tej branży jest bardzo ważnym elementem przy pozyskiwaniu zarówno hostess, jak i klientów. Wiedziałam, co działa dobrze, a nad czym warto jeszcze popracować. Pomyślałam sobie: przecież mogę to zrobić inaczej, po swojemu. Tak też zrobiłam.
A. G.: Innymi słowy: wzięłaś sprawy w swoje ręce. Cięż- ko jest prowadzić taki rodzaj biznesu?
K. S.: Rynek jest przepełniony agencjami hostess. Jak zresztą wszystkim. Nie warto się tym jednak zniechęcać. Wystarczy jedynie znaleźć coś, co będzie wyróżniać nas z tego, co wydaje się tak banalne i „przerobione” setki razy. Jeżeli chodzi o mnie, były to relacje, relacje i jeszcze raz relacje międzyludzkie. Znam wszystkie dziewczyny, z którymi współpracuję. Ręczę za nie osobiście, dlatego nie ma tu miejsca na przypadek. Nazwa JAK TA LALA w końcu zobowiązuje.
A. G.: Opowiadasz o prowadzeniu firmy w taki sposób, że człowiek odnosi wrażenie, że jest to najprostsza rzecz na świecie. Czy było coś, czego się najbardziej obawiałaś, otwierając własny biznes?
K. S.: Obawiałam się tego, że ciężko będzie mi utrzymać autorytet przełożonej, skoro prywatnie wraz z moimi hostessami jesteśmy dobrymi koleżankami, a na co dzień się przyjaźnimy. Wydarzyło się jednak coś zupełnie innego – nasza koleżeńska relacja pomaga nam w zachowaniu profesjonalizmu. Żadna ze stron nie chce zawieść swojego zaufania oraz swoich oczekiwań względem tej drugiej. Wyglą- da na paradoks, ale działa doskonale.
A. G.: Jak wyglądało Twoje pierwsze zlecenie? Czego dotyczyło?
K. S.: Moim pierwszym eventem, była konferencja dla jednej z czołowej firm energetycznych. Byłam tym tak przejęta, że sama pracowałam na niej jako hostessa.
A. G.: Oprócz prowadzenia własnej agencji robisz zawodowo jeszcze kilka innych rzeczy.
K. S.: Na co dzień pracuję jako koordynator HR w Software Development Academy. To pierwsza w Polsce Akademia Programowania. Wiem, może wydawać się to egzotyczną mieszanką – agencja hostess i świat IT. Jednak zarówno w agencji, jak i w SDA moja praca opiera się na budowaniu relacji z innymi ludźmi oraz szukaniu najlepszych rozwiązań dla pojawiających się problemów – a to dwie rzeczy, które sprawiają mi ogromną przyjemność. Hobbystycznie rozwijam się w kierunku aktorskim. To moja pasja od dzieciństwa, którą realizuję w grupie teatralnej „Po godzinach” pod czujnym okiem Małgorzaty Oracz – aktorki Teatru Wybrzeże. A tu znowu: ludzie, ludzie, ludzie. A ich jest mi wiecznie mało, mało, mało.
A. G.: Zdecydowanie niecodzienna mieszanka. Starczy Ci czasu?
K. S.: Czy starczy mi czasu? Pewnie, że tak! Wychodzę z założenia, że im więcej zajęć, tym łatwiej jest się zorganizować. Poza tym, kiedy robi się to, co się lubi, lubi się to podwójnie.