mobile

Edukacja poprzez ogrody

W roku 2016 współpracując z Trójmiejskim Bankiem Żywności, Ola Kulińska oraz Gosia Cieślak, przekazały 2000 ton żywności dla ponad 15 tysięcy  ludzi potrzebujących. Jak to możliwe? Skąd zrodził się pomysł na całą inicjatywę? W jaki sposób, to wszystko się zaczęło?

Dagmara Gradolewska
Edukacja poprzez ogrody

Powód
Główną inspiracją do zorganizowania tego typu ogrodów dla Oli Kulińskiej, jest uśmiech. Ten odwzajemniony za bezinteresowną pomoc, za wyjątkowy dzień, za pomysł na spędzenie czasu inaczej, a przede wszystkim za jedzenie. W wielu wywiadach założycielka opowiada historię, która szczególnie zapadła jej w pamięci. Podczas jednego ze słonecznych dni w gdyńskim Grabówku, mały, skromny chłopiec podszedł do Oli i z wypiekami na twarzy pielił ogródek wraz z pozostałymi mieszkańcami. Na pożegnanie dostał mnóstwo ziół i warzyw. Jego mama z początku myślała, że Musiał kogoś okraść, jednak malec wracał później regularnie po dobrodziejstwa ogrodu, ale już z mamą. Parę lat temu Ola pracowała w domu, samotnie nad tłumaczeniem tekstów z języka bułgarskiego na polski. Stwierdziła pewnego dnia, że jeżeli nie wyjdzie z domu, do ludzi to prędzej, czy później oszaleje w swoich czterech ścianach.


Jak to działa?


Mechanizm ogródków edukacyjnych powstałych dzięki inicjatywy Oli i Gosi, jest bardzo prosty.  Najpierw tworzą się ogródki warzywno – owocowe, zwane też społecznymi, które mają całkowicie wolny wstęp. Każdy, kto poczuje chęć może przyjść i uprawiać dowolną roślinę, warzywo, czy owoce całkowicie na własne potrzeby!. Dzięki temu zacieśnia się więzy sąsiedzkie, poznaje swoje otoczenie, a przede wszystkim człowiek, który grzebie w ziemi jest całkowicie rozluźniony i chętny do zawierania nowych znajomości.


Edukacja


Najważniejszym celem powstania takich ogrodów, jest edukacja przez duże E. Czego konkretnie dziewczyny chcą społeczeństwa?

Jeżeli samodzielnie przyłożysz się do wyhodowania małego ziarenka od podstaw, to trudniej przyjdzie Ci później wyrzucenie owocu swojej pracy do śmieci. Podobnie działasz z ciężko zarobionymi pieniędzmi. Dzięki temu coraz bardziej szanujesz jedzenie, zaczynasz dostrzegać ile pracy potrzeba, aby otrzymać jedną marchewkę i dwa razy zastanowisz się czegoś pozbędziesz.

Mimo wszystko zdarzają się ludzie, którzy twierdzą, że Polski problem głodu nie dotyczy. Jednak Ola na wszystko ma doskonałą odpowiedź:

- To nieprawda. Przede wszystkim ludzie często jedzą bez planu i bez wartości. Niestety, nadal zbyt często staramy się być "na pokaz" - wolimy lepiej się ubrać, zamiast zadbać o pełnowartościowe jedzenie w lodówce. Chciałabym, żeby ludzie koncentrowali się bardziej na sobie od środka, a nie na tym, co inni o nich powiedzą. Żeby nauczyli się, że jeśli sami o siebie nie zadbają, nikt nie zrobi tego za nich. W naszym społeczeństwie jest też mnóstwo osób, które muszą przeżyć miesiąc za 500 zł. Tak, mimo że wielu z nas nie chce tego widzieć, ci ludzie naprawdę istnieją i potrzebują naszej pomocy.

Wychodząc naprzeciw problemom dziewczyny postanowiły stworzyć dodatkowo specjalne warsztaty. Zostały one podzielone na trzy bloki. Pierwszy – kulinarny – zawiera zajęcia z taniego oraz pełnowartościowego gotowania. Drugi – dietetyczny – dotyczy chorób związanych z nieprawidłowym jedzeniem. Trzeci – ekonomiczny – uczy jak mądrze zarządzać nawet najmniejszą sumą pieniędzy.


Efekty


Może nasunąć się pytanie, czy to działa i przynosi założone przez Gosię i Olę cele? Nie da się chyba zaprzeczyć, że wszystko idzie zgodnie z planem. Mateusz, który pasjonuje się dyniami jest słynny w Banku Żywności ze swojej zupy dyniowej, którą gdyby miał przygotować dla całego zespołu, to nie zmieściłaby się nawet w sporej sali gimnastycznej. Z kolei Kacper, który ma zaledwie 10 lat, zawsze wita Olę z konewką w ręku i z niecierpliwością dopytuje się o podlewanie.
- Wierzymy, że z czasem ci ludzie polubią się na tyle, że nie będziemy potrzebne jako pretekst do spotkania - tłumaczy Ola.

- To jest jak euforia. Dzięki tobie ktoś, gdzieś nie będzie dzisiaj głodny. I czyjaś ciężka praca, ziemia uprawna nie pójdą na marne! Nawet jeśli to brzmi trywialnie, to patrząc na to długofalowo, naprawdę kocham swoją pracę, a raczej jej efekty –
 opowiada o swojej pracy Gosia

Lokalizacja

Ogrody mieszczą się  w Grabówku, Oksywie oraz przy schronisku dla bezdomnych mężczyzn w Nowym Porcie. Nie da się ukryć, że centrum to to nie jest, a tym bardziej nie miejsce, które odwiedzają tłumy. Dlaczego więc zostały wybrane na tak otwartą na ludzi inicjatywę?


- Lubimy wyzwania i tak podeszłyśmy do dzielnic, które często są traktowane jako "trudne". Ogród w rewitalizowanym obecnie Oksywiu stworzyliśmy za szkołą rzemieślnictwa, przekształcaną na dom sąsiedzki (przy ul. inż. Jana Śmidowicza 49 ). Zastaliśmy tam szarobury budynek, którego okolice chcieliśmy trochę pokolorować. Chodziliśmy po osiedlu, rozmawialiśmy z ludźmi i tłumaczyliśmy, dlaczego warto przyjść i potowarzyszyć nam w tworzeniu wspólnego ogrodu. Małymi krokami, ale udało się!

KOMENTARZE

aktualności

więcej z działu aktualności

sport

więcej z działu sport

kultura i rozrywka

więcej z działu kultura i rozrywka

Drogi i Komunikacja

więcej z działu Drogi i Komunikacja

Kryminalne

więcej z działu Kryminalne

KONKURSY

więcej z działu KONKURSY

Sponsorowane

więcej z działu Sponsorowane

Biznes

więcej z działu Biznes

kulinaria

więcej z działu kulinaria

Zdrowie i Uroda

więcej z działu Zdrowie i Uroda